Ahoj! W ostatnim odcinku Bek0n Blog przedstawiłem wam sylwetki kilku graczy pochodzących z Polski (chociaż administracyjnie rzecz biorąc żaden w Polsce się nie urodził), którzy odnosili wielkie sukcesy jeszcze z XIX wieku. Dzisiaj zaczniemy przyglądać się zawodnikom, którzy debiutowali w czołówce już w wieku XX. Zapraszam do lektury!
Król bez korony
Pierwszym i prawdopodobnie najlepszym z nich był Akiwa Rubinstein. Tutaj od razu pewne wyjaśnienie, bo w wielu miejscach (między innymi na Wikipedii) jest przedstawiany jako Akiba lub Akiva. Wynika to z niedokładnej transkrypcji z hebrajskiego, który właściwie w czasach narodzin Rubinsteina był martwym językiem, a Żydzi w Europie posługiwali się językiem jidysz. Najlepszym powodem, aby używać wersji „Akiwa” jest fakt, że właśnie tak nasz bohater sam się podpisywał, kiedy używał łacińskiego alfabetu.
Urodził się jako najmłodsze z dwunastu dzieci w Stawiskach (w województwie podlaskim), a jego ojciec rabin zmarł, zanim Akiwa pojawił się na świecie. Wychował się u dziadków w Białymstoku. Na początku kształcił się, aby podobnie jak ojciec zostać rabinem, poznał jednak szachy, w których zakochał się w wieku 14 lat (nawet jak na standardy tamtych czasów bardzo późno, by zostać jednym z najlepszych na świecie). Młodość spędził w Łodzi, która była największym ośrodkiem szachowym na terenach dzisiejszej Polski (i jednym z czterech największych ośrodków w ówczesnym imperium rosyjskim, razem z Petersburgiem, Moskwą i Kijowem). Na międzynarodowej scenie zadebiutował w 1903 roku zajmując piąte miejsce w bardzo mocno obsadzonym turnieju w Kijowie, by od 1907 regularnie wygrywać turnieje i ogrywać światową czołówkę. Warto tu choćby wspomnieć pierwsze spotkanie z ówczesnym mistrzem świata Emanuelem Laskerem, wygrane przez Rubinsteina czy pierwszy mecz z trzecim mistrzem świata, José Raúlem Capablancą, w 1911 roku – także wygrany przez Polaka.
Przez wielu do dziś uznawany za najlepszego gracza, który nigdy nie został mistrzem świata. I trzeba tutaj dodać, że w dosyć „pechowych” okolicznościach, bo ustawiony na 1914 rok pojedynek z Emanuelem Laskerem z powodu wybuchu pierwszej wojny światowej nigdy się nie odbył. Krótko przed tym był światową jedynką (między 1908 a 1914 był graczem o najwyższym rankingu przez łącznie 25 miesięcy). Po wojnie, mimo bardzo wysokiego poziomu (przed pierwszą wojną jego forma właściwie tylko rosła, po wojnie genialne gry czy turnieje przeplatały się ze średnimi występami), nigdy niestety nie udało mu się wrócić na aż tak wysoką pozycję i musiał porzucić marzenia o zostaniu mistrzem świata.
Z światowego TOP10, do którego wskoczył w 1905 roku, wypadł dopiero po 28 latach – w 1933 roku, rok po skończeniu przygody z szachownicą. Przez całe życie cierpiał na choroby psychiczne, między innymi lęk przed ludźmi, co pewnie nie przeszkadzałoby mu robić kariery w erze gry online, ale w tamtych czasach było bez wątpienia poważną przeszkodą do pokonania i miało to pewnie duży wpływ na jego formę po 1918 roku. Akiba walczył z chorobą z różnym skutkiem, w Belgii trafiając do zakładu dla psychicznie chorych, co paradoksalnie mogło mu uratować życie pozwalając uniknąć Holokaustu i wojennej zawieruchy. Przez to, jak bardzo mało o sobie mówił i pisał, od czasu jego odejścia ze świata szachów wiadomo bardzo niewiele. Wiemy, że miał problemy finansowe (jedno z czasopism szachowych prowadziło nawet zbiórkę pieniędzy w 1933 roku, w 1948 pojawił się podobny apel), wiadomo także, że jeden z jego dwóch synów przeżył obóz koncentracyjny. Kilku szachistów odwiedziło go po latach, między innymi Mieczysław Najdorf (w 1946 roku), o którym będzie ostatni odcinek z tej mini serii. Jego ostatnie zdjęcie pochodzi z 1949 roku. Po śmierci żony w 1954 roku, zmarł kilka lat później zapomniany, w domu starców w Antwerpii w wieku 81 lat.
Pomimo tego, że grał na swoim najwyższym poziomie jeszcze przed pierwszą wojną światową, wygrywając wiele indywidualnych zawodów, to dla Polaków przysłużył się najbardziej w jednym z ostatnich turniejów, w jakich zagrał w życiu. W trzeciej Olimpiadzie Szachowej w Hamburgu (1930 rok) poprowadził Polską reprezentację do pierwszego i jak dotąd jedynego złotego medalu drużynowego, dając niesamowity pokaz siły, gdzie na 13 pojedynków wygrał 9, a 4 zremisował. Wypada jednak wymienić cały skład tej drużyny, a byli to prócz Akiwy Rubinsteina: Ksawery Tartakower, Dawid Przepiórka (o tej dwójce jeszcze napiszę), Kazimierz Makarczyk i Paulin Frydman. Rok później w Pradze wziął udział w ostatniej swojej szachowej olimpiadzie, tym razem zdobywając z Polską (grającą w tym samym składzie) srebrny medal (jeden z dwóch w historii, o następnym będzie później).

Polska złota drużyna, Akiwa Rubinstein pośrodku
Nie pozostawił po sobie zbyt wielu notatek, w przeciwieństwie do wielu czołowych graczy nie napisał też żadnej książki czy artykułów (prócz dosłownie kilku napisanych w jidysz dla szachowego magazynu). Mimo to do dziś jest uznawany za jednego z największych klasyków szachów, a wiele wariantów nosi jego nazwisko (między innymi „atak Rubinsteina”, „system Rubinsteina vs obrona Tarrascha”, „wariant Rubinsteina w obronie francuskiej” czy „wariant Rubinsteina w obronie czterech skoczków”). Najbardziej jednak znany i szanowany jest za swoją grę w końcówkach, często wymieniany jako jeden z najlepszych graczy w tym aspekcie w historii gry. Dla tych, którzy mają jakiekolwiek pojęcie o szachach, polecam obejrzeć, jak domykał kilka swoich słynnych partii.
Prócz tego, że praktycznie nic nie pisał, to też bardzo mało mówił. Jednak jedyny cytat, jaki udało mi się znaleźć właściwie wyjaśnia, w jaki sposób udało mu się osiągnąć tak szybko tak wysoki poziom… Może też zainspiruje tych pokerzystów, którzy uważają, że sama gra jest dużo ważniejsza od pracy poza stołami:
300 dni w roku pracuję nad szachami po 6 godzin dziennie, 60 dni w roku gram w turniejach, a 5 dni w roku odpoczywam.