Eugene Katchalov udzielił wywiadu, w którym opowiedział, jak wyglądała jego ewakuacja z Ukrainy, gdy w miniony czwartek kraj został zaatakowany przez Rosję.
Eugene Katchalov to świetny pokerzysta urodzony w Kijowie, gdzie mieszkał do dziesiątego roku życia. Później on i jego matka dołączyli do ojca, który wcześniej przeprowadził się do Nowego Jorku. Dzięki temu Eugene ma dwa obywatelstwa – ukraińskie i amerykańskie.
Dokładnie tydzień temu, gdy Rosja zaatakowała Ukrainę, pokerzysta był w Kijowie razem ze swoją żoną. Stolica Ukrainy to jedno z miast, w którym mieszkają, dzieląc swój czas także m.in. na Nowy Jork. Tuż po rozpoczęciu ataku, Eugene, jego żona i przyjaciele ruszyli w stronę zachodniej granicy. Relacjonował to na Twitterze, o czym pisaliśmy tutaj.
Eugene Katchalov – z Ukrainy na Węgry
Dwa dni temu Katchalov był gościem podcastu PokerNews, w którym wrócił wspomnieniami do kilkudziesięciu godzin, które trwała jego podróż do granicy z Węgrami.
Na początku powiedział:
To były straszne 72 godziny. Nadal czuję się, jakbym śnił. Kilka godzin temu wprowadziliśmy się do mieszkania w centrum Budapesztu. Wszyscy sobie chodzą, toczy się normalne życie, jakby nic się nie działo. Ludzie się śmieją, jakby nie zdawali sobie sprawy, co dzieje się tuż obok. Myślę, że zdajesz sobie z tego sprawę dopiero wówczas, gdy czujesz, że twoje życie jest w niebezpieczeństwie.
Nikt nie spodziewał się, że będzie tak źle
Poproszony o zrelacjonowanie pierwszych godzin wojny, stwierdził:
Amerykański rząd ostrzegał w tej sprawie, a władze ukraińskie mówiły coś innego. Ja starałem się wyważyć różne zmienne w tym równaniu, aby zobaczyć, jakie są szanse, że to się wydarzy. Na Ukrainie wyglądało to tak, że nas nie najadą, że nie najadą na Kijów, więc powinniśmy być tam bezpieczni, a może najgorszym, co się wydarzy, będzie jakiś atak terrorystyczny lub coś w tym stylu, że Rosja zrobi coś, aby zdestabilizować sytuację i sprawić, że ukraiński rząd skapituluje.
Nikt nie spodziewał się, że będzie tak źle. Tym, na co zwracałem uwagę było też to, że co prawda Amerykanie wycofują dyplomatów, ale Chiny nie wycofują. Myślałem sobie tak: „Biorąc pod uwagę relacje Rosji z Chinami, to jeśli ci drudzy zostawiają swoich dyplomatów w naszym kraju, to czy naprawdę Rosja nas najedzie, czy zacznie bombardować Kijów?”. Miałem wiele wątpliwości. Nie spodziewałem się, że będzie tak źle.
Jednocześnie myślałem sobie, że mądrze jest być przygotowanym na wypadek, gdyby coś się stało. Poczyniliśmy więc przygotowania, gdyby wydarzyło się to, na co był 1% szans. Przez dwa tygodnie przed wojną upewnialiśmy się, że zawsze mamy zatankowany samochód, gdybyśmy musieli jechać na zachód. Wiedzieliśmy, że musimy mieć razem wszystkie ważne dokumenty, włożyć je do bagażu, abyśmy mogli po prostu to zabrać i uciekać, gdyby zrobiło się źle.
W środę wieczorem – Rosja najechała nas w czwartek rano – spotkaliśmy się z przyjaciółmi, aby zaplanować, gdzie pojedziemy. Nie myśleliśmy, że dojdzie do inwazji, po prostu stwierdziliśmy, że na kilka tygodni pojedziemy na zachód kraju, na wypadek, gdyby coś się działo. Chodziło o to, żeby to nie było duże miasto.
Ktoś do nas przyjechał i widzieliśmy, jak z każdą godzina sytuacja się pogarsza. Wróciliśmy do domu ok. godziny 01:00-02:00. Byliśmy dosyć zdenerwowani, ale poszliśmy spać. Około 05:00-05:30 moja żona dostała telefon od jednego z przyjaciół, który wieczorem był z nami, że rozpoczęła się inwazja. Sprawdziłem na Twitterze i pomyślałem: „Czas wyjeżdżać”.
Wyskoczyliśmy z łóżka, zaczęliśmy pakować podstawowe rzeczy, założyliśmy sportowe ubrania, zapakowałem komputer, ładowarki. Miałem już listę najpotrzebniejszych rzeczy do zabrania, więc byliśmy w stanie spakować się w 30 minut. Szybko wyszliśmy i pojechaliśmy do biura mojej żony, gdzie miała trochę gotówki. Ma 40 pracowników. Niektóre z kobiet nie wiedziały, co robić, żona dała im wypłatę za dwa miesiące. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Wiedzieliśmy tylko, że musimy jechać.
Wyjazd z miasta zaczęliśmy ok. 07:00. Rozmawialiśmy z przyjaciółmi i doszliśmy do wniosku, że powinniśmy spotkać się około 35 kilometrów od Kijowa, gdzie był dom rodziców naszego przyjaciela, a który nas tam zaprosił. Wiedzieliśmy, że musimy tam dotrzeć. Zaczęliśmy więc jechać i już dało się zauważyć panikę na ulicach. Ludzie byli zdenerwowani, nikt nie wiedział, czego się spodziewać. Zadzwoniłem do amerykańskich ambasad w Polsce i na Węgrzech, pytając, co zalecają. Usłyszałem, że mamy dostać się na granicę, że nie mogą nam pomóc.
Wyjechaliśmy z Kijowa. W centrum nie trafiliśmy na zbyt duże korki, ale później, około 07:30, ruch zaczynał gęstnieć. Na szczęście nadal działały Google Maps, więc dojazd do domu przyjaciela zajął nam 2,5 godziny. Spotkaliśmy się z innymi przyjaciółmi, a rodzice zaprosili nas do siebie. Niesamowita sprawa. Nigdy wcześniej ich nie spotkaliśmy, ale poczęstowali nas jedzeniem, pomagali w każdy sposób. To po prostu niesamowite. Nie wiedzieliśmy, ile czasu tam będziemy.
Zastanawialiśmy się, czy powinniśmy jechać dalej, czy zostać. Byliśmy pośrodku niczego, więc prawdopodobnie nie byłoby tam bombardowań, czołgów. Rozważaliśmy pozostanie tam, ale później był nerwowy moment, gdy słyszeliśmy wybuchy, widzieliśmy samoloty, śmigłowce tuż nad domem. Kilka razy zbiegaliśmy do piwnicy, ponieważ nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać.
W pobliskim hotelu wynajęliśmy pokoje, żeby spać, ponieważ nie chcieliśmy narzucać się rodzicom przyjaciela. U nich bylibyśmy tylko w ciągu dnia. Zamierzaliśmy spędzić tam kilka dni, ale gdy zbliżał się wieczór, to sytuacja się pogarszała. Pomyśleliśmy, że może powinniśmy jechać na zachód. Opieraliśmy się przed jechaniem na granicę, ponieważ obawialiśmy się, że nie będzie paliwa.
Gdy wyjeżdżaliśmy z Kijowa stacje benzynowe były puste, a musicie wiedzieć, że z Kijowa do zachodniej granicy jest jakieś 600 kilometrów, więc jedno tankowanie nie wystarcza. Nie mieliśmy pewności, czy nam się uda. Gdybyśmy utknęli w korku, a słyszeliśmy, że są ogromne, to na pewno nie udałoby nam się dojechać. Rozważaliśmy, czy chcemy tu zostać i ryzykować, że się nie wydostaniemy, czy to, że utkniemy na autostradzie, bez paliwa, nie będąc blisko granicy. Żadna decyzja nie była łatwa.
Im bliżej było wieczoru, tym mocniej zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy zaryzykować. Pamiętam film „World War Z”, w którym Brad Pitt mówił: „Bycie w ruchu oznacza życie”. Byliśmy wykończeni, prawie bez snu, więc stwierdziliśmy, że nieco się wyśpimy – i tak była godzina policyjna – wstaniemy o godzinie 05:00 i pojedziemy na zachód.
Eugene Katchalov wspomina, że podróż wiązała się z niebezpieczeństwem, ponieważ na drogach były rozstawione blokady, na których wojsko i straże obywatelskie sprawdzały, kto jedzie. Do tego dochodził fakt, że Katchalov to pokerzysta, który w turniejach live wygrał miliony dolarów, więc gdyby ktoś go rozpoznał lub sprawdził w internecie, mógłby pomyśleć, że ma przy sobie dużo gotówki, którą można ukraść. Na szczęście nic złego się nie stało.
Myślę, że upewniali się, że nie jesteśmy rosyjskimi agentami. Zanim Rosja najechała Ukrainę, „pod przykrywką” przyjeżdżały do naszego kraju rosyjskie służby.
Relacja na Twitterze
Pokerzysta tłumaczy, że zdecydował się dokumentować na Twitterze swoją podróż z Kijowa do granicy, aby pokazać ludziom poza Ukrainą, jak wygląda sytuacja i żeby jego obserwatorzy wywierali presję na rządy swoich krajów w sprawie pomocy dla Ukrainy. Z drugiej strony twitterowa relacja pozwalała Eugenowi zdobywać informacje.
To było niezwykle pomocne. Czułem to wsparcie. Wiele osób odzywało się do mnie w prywatnych wiadomościach, pytając, co mogą dla mnie zrobić, życząc wszystkiego dobrego. To sprawiało, że dzieliłem się jeszcze większą liczbą informacji.
Ludzie pytali mnie, co planuję zrobić po wyjeździe. Nie myślałem nad tym, myślałem o tym, że muszę się wydostać. Nieważne jak, ale musieliśmy przekroczyć granicę.
To wszystko to był emocjonalny roller coaster. Cztery godziny po rozpoczęciu naszej podróży, na drodze do Odessy była wielka eksplozja. Odczuwaliśmy ogromne zdenerwowanie.
Jadąc widzieliśmy, że w naszą stronę, w stronę Kijowa, zmierzają wojskowe ciężarówki. Myśleliśmy sobie: „A co, jeśli wojskowy myśliwiec zaraz je zaatakuje?”. Moja żona siedziała obok, czytała newsy. Słyszeliśmy, że takie i takie miasto zostało zbombardowane. Wydawało się, że są tuż za nami.
Pomóc uchodźcom
Eugene Katchalov mówi, że chociaż są już bezpieczni, to nadal mają wrażenie, że to, co dzieje się na Ukrainie, to tylko zły sen. Emocje i adrenalina ciągle są wysokie. Teraz starają się skupić na organizowaniu pomocy dla uchodźców. W związku z tym skontaktowali się z Międzynarodowym Komitetem Ratunkowym (IRC – organizacja założona w 1933 roku z inicjatywy Alberta Einsteina). Pokerzysta tłumaczy:
Chcę wykorzystać to, że jestem znany i zebrać trochę pieniędzy, aby pomóc innym uchodźcom w sprawie zakwaterowania, jedzenia, może także ludziom na Ukrainie. Chcę to zrobić we współpracy z dużą, godną zaufania organizacją.
Obecna sytuacja jest szokiem, katastrofą. Organizacje nie mają sposobu, aby w krótkim czasie pomóc milionom osób. Najlepsze, co mogę zrobić, to pomagać jednej osobie po drugiej, (…) dopóki nie zwiążę się z jakąś organizacją, aby pomóc na szerszą skalę.
W pokerowej społeczności wspaniałe jest to, jak bardzo wspierają, pomagają w takich sytuacjach. Myślę, że pokerowa społeczność może zrobić wiele dobrego dla uchodźców, a w końcu także w temacie odbudowania infrastruktury na Ukrainie.
Krytyczny czas
Na koniec Eugene Katchalov stwierdził:
Moją rolą jest rzucenie światła na to, co się dzieje, ponieważ najgorsze jest przed nami, a nie za nami. Kilka najbliższych dni to krytyczny czas, będą one naprawdę straszne. Jestem w kontakcie z kilkoma przyjaciółmi, którzy nie chcieli opuścić Kijowa, Charkowa. W końcu podjęli taką decyzję. Jeden z tych przyjaciół jest topowym ukraińskim pokerzystą. Planuje wyjechać jutro rano, więc doradzam mu, którymi drogami jechać, czego się spodziewać.
To sytuacja bez precedensu, niebezpieczna dla całego świata, a nie tylko dla Ukrainy. Nasz kraj jest tylko polem bitwy, ale to naprawdę może wymknąć się spod kontroli. Nie widzę tego, w jaki sposób Putin może pozwolić sobie na przegranie tej wojny, nie widzę tego, w jaki sposób może ją wygrać.
Turnieje pokerowe – mistrzowie WSOP i WPT o tym, jak grać we wczesnych fazach