Gus Hansen udzielił interesującego wywiadu. Duński pokerzysta wrócił wspomnieniami do początków swojej bogatej kariery.
Jeśli któryś z pokerzystów zasługuje na miano współczesnej legendy pokera, to z pewnością jest to Gus Hansen. W turniejach live wygrał 10.278.251$, a na swoim koncie ma jeden tytuł WSOP i trzy tytuły WPT (grał w siedmiu finałach). Do sukcesów turniejowych dochodzą miliony dolarów, które wygrywał i przegrywał w największych grach cashowych live i online.
Gus Hansen – od backgammona do pokera
Jak wspomina swoją karierę? O tym opowiedział podczas niedawnego występu w podcaście „The Svedest Deal”. Na początku padło pytanie, co słychać u Gusa i czy nadal mieszka w Monako. Pokerzysta odpowiedział:
Teraz jestem w Monako, ale to koniec tej podróży lub też początek nowego rozdziału. Mieszkałem w Monako przez 18 lat, ale teraz mam „żonę” – oficjalnie nie jesteśmy małżeństwem i nie planujemy, ale mamy małe dziecko. Przeprowadzamy się do Danii. To nasz dom, to tam dorastałem, tam mam przyjaciół, swoje korzenie, rodzinę. Tak więc „Żegnaj, Monako” i „Witaj ponownie, Danio”.
Po tym wstępie rozmowa zeszła na pokerowe tematy. Gus wspominał swoje młodzieńcze lata i pokerowe początki:
Zaczęło się od backgammona w latach 90., w ostatnim roku nauki w gimnazjum, co jest odpowiednikiem szkoły średniej w systemie anglosaskim. Wtedy zacząłem grać dużo w backgammona, nie chodziłem na lekcje. W turniejach w backgammona grywałem do piątej rano, opuszczałem kilka pierwszych godzin w szkole. Mam dyplom ukończenia szkoły, ale wtedy odkryłem świat hazardu. Jak wiele osób w Danii zrobiłem sobie rok przerwy od nauki już po szkole średniej. Podróżowałem, ale w celach hazardowych, z powodu backgammona.
Szkołę średnią ukończyłem w 1992 roku i rok po tym dzięki przyjacielowi poznałem Hucka Seeda. On również próbował trochę grać w backgammona. W pokerze był utalentowany. W backgammonie pokonałem go i wygrałem trochę pieniędzy. W pokerze to on pokonał mnie. Graliśmy na „przyjacielskich stawkach”. Zaprzyjaźniliśmy się.
Pierwszy raz poleciałem do Las Vegas pomiędzy 1993 a 1995 rokiem. Zatrzymywałem się u niego w domu. W 1996 roku graliśmy razem w koszykówkę, pięciu na pięciu. Graliśmy w poniedziałek, od południa do 13:00. Następnie wzięliśmy szybki prysznic i pojechaliśmy do Binion’s Horseshoe, aby zagrać w festiwalu WSOP.
Main Event rozpoczynał się o 13:00. Prawie się spóźniliśmy, ale nas wpuszczono. Grało poniżej 300 osób, a my mieliśmy numery wejściówek 298 i 299. W Main Evencie WSOP grałem wtedy pierwszy raz. Miałem zerowe szanse na zwycięstwo, nie wiedziałem, co robię. Okazało się, że mój dobry przyjaciel Huck Seed – a ja miałem 10 procent udziałów w jego grze – wygrał Main Event w tym roku.

Huck Seed
Myślę, że dużo z mojego stylu gry zostało rozwinięte na skutek oglądania gry Hucka. Dla mnie to była duża sprawa, gdyż miałem 10 procent udziałów. Nagroda za zwycięstwo wynosiła 1.000.000$. Te 10 procent to wtedy był dla mnie duży wynik. Zwracałem sporo uwagi na to, co się działo.
Oczywiście, że Huck miał trochę szczęścia, musiał go mieć, aby wygrać taki turniej, ale myślę, że w tamtym roku był także najlepszym zawodnikiem. Testował granice rywali, zbierał wiele ante, blindów, wygrywał wiele rozdań. Budował swój stack. Uważam, że zdecydowanie wyciągnąłem jakieś wskazówki z jego gry, aby w ten sposób rozwinąć swój własny styl.
Nie powiedziałbym, że Huck to mój mentor. Różnica między nami to kilka lat. Lubię oglądać grę innych, zwracać na nią uwagę i wtedy to robiłem. Na rozdania Hucka prawdopodobnie zwracałem nawet większą uwagę niż on sam. Po prostu obserwowałem rozdania. Ja nie musiałem podejmować decyzji, więc mogłem notować wszystko, co widziałem, zauważałem. Dla mnie to była bardzo dobra nauka.
Może mieliśmy podobną mentalność, zgadzaliśmy się ze sobą, obaj lubimy sport, pokera, hazard. Jesteśmy w podobnym wieku. W tym sensie pasowaliśmy do siebie.
Przemyślana agresja
Jak Hansen ocenia ówczesne umiejętności Seeda? Czy był najlepszym zawodnikiem? Odpowiedział:
Jeśli chodzi o czas przed pojawieniem się World Poker Tour, zanim pojawił się poker telewizyjny, to nikt nie wiedział, jak ktoś grał, jak dobrzy byli zawodnicy. Uważam, że gdy chodzi o to, jak Huck grał w 1996 roku, to nieco wyprzedzał swoje czasy. Miałem to szczęście, żeby tam być, widzieć to, uczyć się i może wprowadzić trochę tej gry do telewizji. Huck zdecydowanie był dobrym zawodnikiem. Może był nieco zbyt aktywny.
Zwycięski poker to agresywny poker, ale nie jest to nieustanna agresja. Masz pedał gazu oraz hamulca. Jeśli zapomnisz wcisnąć hamulec, to czasami się rozbijesz. Ja doświadczyłem trochę takich wypadków, podobnie jak Huck. Dobrą rzeczą w tym, że się rozbijesz, jest to, iż może czegoś się z tego nauczysz.
Co do mnie i WPT, to myślę, że to był szczęśliwy „timing”. Uważałem, że jestem bardzo mocnym zawodnikiem w backgammona i utrzymywałem się z tego przez 5-8 lat. Widziałem jednak ograniczenia w możliwościach, jakie dawał backgammon w porównaniu z potencjałem, który miał poker.
W backgammonie grałem na wysokie stawki, ale szukałem innych rzeczy, w których mógłbym użyć swoich talentów. Poznanie Hucka Seeda i Las Vegas w połowie lat 90. sprawiło, że poznałem pokera. Szczęśliwy „timing”.
Zdecydowanie stworzyłem swój własny styl gry i do tego doszły moje wygrane. Jeśli mówimy o wczesnych latach 2000., to nie byłem archetypem karciarza. Wtedy na wielu stołach finałowych grali goście, którzy mieli po 40-55 lat, a tu pojawia się dzieciak. Miałem 27-29 lat, więc nie byłem młody w kategoriach bezwzględnych, ale relatywnie już tak. Miałem dobrą formę fizyczną, gdyż uprawiałem dużo sportu. I miałem też ten szalony wizerunek. On dobrze pasował do „młodej strzelby”, do Gusa, który był z Północy, a nie Zachodu. Byłem trochę inny niż reszta. Odniosłem trochę zwycięstw i mieliśmy efekt kuli śniegowej.
Gus Hansen był pytany, czy jego wizerunek był czymś naturalnym, czy raczej grą aktorską na potrzeby opinii publicznej. Wyjaśnił:
W ogóle nie grałem. Pamiętam zdjęcie po tym, gdy wygrałem WPT w Bellagio. SNa zdjęciu jestem z pięcioma bardzo ładnymi kelnerkami. To się po prostu dodawało do tej mojej całej historii, do tego „high life”. Oczywiście coś takiego jest w jakimś sensie pozowane, ale nigdy nie próbowałem grać.
Przychodzi mi na myśl Phil Hellmuth. On lubi wejść na WSOP przebrany za cesarza i w otoczeniu dziesięciu dziewczyn. To jest całkowite aktorstwo. A jeśli mam być szczery, to nie sądzę, aby Phil Hellmuth był tak dobrym aktorem. Dla mnie to trochę głupie, rodzaj farsy. On tworzy swój wizerunek. Życzę mu jak najlepiej, ponieważ jest dobry w kreowaniu wizerunku, swojej historii.
Jest duża różnica pomiędzy Philem Hellmuthem jako osobą, a jako pokerzystą w telewizji. Dla mnie to farsa, nie jestem fanem czegoś takiego. Jednak poza pokerem przyjaźnię się z Philem Hellmuthem. On potrafi założyć maskę, zrobić show. Zależy od ciebie, czy lubisz show, czy nie lubisz. Ja nigdy nie rozważałem robienia show.
Jestem jednym z nich
Podczas wywiadu wrócono wspomnieniami do turnieju Poker Superstars Invitational z 2005 roku. Zagrało w nim ośmiu zawodników, a wpisowe wynosiło 400.000$. W heads-upie Gus Hansen pokonał Johnny’ego Chana i otrzymał 1.000.000$. Zagrali także Phil Ivey, T.J. Cloutier, Daivd „Chip” Reese, Howard Lederer, Doyle Brunson i Barry Greenstein. Gus Hansen stwierdził:
Ja nie zostałem tylko dodany do tej stawki, ja po prostu należałem do tego kręgu graczy. „Chipa” Reese’a poznałem w 1994 roku. On również dobrze grał w backgammona. Przyjaźniłem się z nim przez długi czas. Znam jego dzieci. Bywałem u niego w domu, gdy miały po 2-5 lat. Zawsze mnie widziały, byłem „wujkiem”, który zawsze lubił pograć w piłkę w ogrodzie.
Gdy przeszedłem z backgammona do pokera, to już nie było daleko do wejścia do gier w Bobby’s Room lub innych gier high stakes. Za pierwszym razem graliśmy na stawkach 400/800$. To było 25 lat temu. Nagle te gry weszły na 500/1.000$, 1.000/2.000$ lub 2.000/4.000$. Tam grano nawet na stawkach 4.000/8.000$. Z powodu mojej przyjaźni z „Chipem”, znajomości z innymi zawodnikami i moich wczesnych sukcesów podczas WPT, byłem jednym z nich.
Co do Johnny’ego Chana to on zawsze wędrował swoimi ścieżkami. Jeśli jest w pokerowym nastroju, to gra w wielu turniejach. Jeśli decyduje się nie grać, to w ogóle się nie pokazuje. Nie znam tak dobrze Johnny’ego. Oczywiście znam jego umiejętności, ale on zawsze był tajemniczy.
Wspominając Chana, Gusowi przypomniała się historia dotycząca filmu „Rounders”, który premierę miał w 1998 roku:
Matt Damon i Edward Norton przylecieli do Las Vegas i zagrali w Main Evencie WSOP 1997. Byli bardzo zainteresowani pokerowymi historiami. Na kolację zaprosili Phila Hellmutha i Hucka Seeda, ale ponieważ zatrzymałem się u Hucka, to byłem częścią grupy. Tak więc przed poszliśmy na kolację z Damonem i Nortonem. Chcieli usłyszeć pokerowe historie, a my byliśmy zainteresowani historiami aktorskimi, ale nie pozwolili nam o tym rozmawiać. Chcieli rozmawiać tylko o pokerze. Interesujące, że częścią tej kolacji nie był Johnny Chan.
Tych aktorów spotkałem kilka razy. To bardzo, bardzo mili goście, twardo stąpają po ziemi. „Rounders” to jeden z moich ulubionych filmów. Są w nim wspaniałe historie.
Co do kolacji, to dziewczyna Hucka była na niego wkurzona przez tydzień, że zapomniał jej o tym powiedzieć i nie poszła na kolację z Damonem i Nortonem.
30 dni w całkowitych ciemnościach – pokerzysta Rory Young wspomina szalony zakład