Kilka tygodni temu Jason Koon został mistrzem WSOP. Amerykański pokerzysta opowiada o emocjach, które mu towarzyszyły. Mówi także o tym, czego w pokerze nie widać na pierwszy rzut oka.
Po WSOP 2021 jest kilku znanych pokerzystów, których nazwiska można wykreślić z listy „świetni gracze bez tytułu WSOP”. To m.in. Daniel Cates, Mikita Badziakouski, Koray Aldemir oraz Jason Koon.
Jeśli chodzi o tego ostatniego pokerzystę, to jego łupem padł turniej NL Hold’em w formacie heads-up. Wpisowe wynosiło 25.000$, a zagrało 57 zawodników. W finale Amerykanin pokonał Gabora Szabo i otrzymał 243.981$. Teraz jego wygrane w turniejach live to 33.370.827$.
Najważniejszy cel
W rozmowie z Julio Rodriguezem, dziennikarzem magazynu „CardPlayer”, Jason Koon mówi o pierwszym tytule i celach na najbliższe lata. Na początku stwierdził:
WSOP było tym, dzięki czemu poznałem pokera, jeszcze zanim znałem zasady gry. Widziałem w telewizji ESPN, jak Chris Monyemaker wygrywa Main Event 2003. W tym samym roku ukończyłem szkołę średnią. To, że mógłbym zdobyć bransoletkę WSOP, było moim najważniejszym celem przez kilka pierwszych lat kariery.
Jeśli spojrzycie na moje miejsca płatne, to zobaczycie, że grindowałem turnieje na WSOP. W 2012 roku zająłem 2. miejsce w jednym z turniejów [Heads-Up Mixed NLH/PLO za 3.000$ – red.]. To mnie bardzo zdenerwowało, ponieważ miałem nierealistyczne wyobrażenia co do tego, że wygram tamten turniej. Jednak był on rozgrywany w połowie w odmianie PLO, a w tamtym czasie ledwo co znałem jej zasady. W heads-upie grałem przeciwko dobremu rywalowi [Leif Force, obecnie ma jeden tytuł WSOP i trzy tytuły WSOP Circuit – red.]. Był faworytem w tym pojedynku.
Od tamtego czasu zacząłem brać udział w coraz większych grach i zdałem sobie sprawę, że muszę zmienić swoje podejście. Musiałem podchodzić do pokera jak zawodowiec, nie martwić się tak samo mocno o chwałę, jak o zarabianie pieniędzy i wiązanie końca z końcem. Lubię wolność, którą daje mi poker. Nie chcę mieć innej pracy. Od tamtego czasu nadal ekscytowała mnie chwała związana z wygrywaniem turniejów, ale jednocześnie musiałem być skupiony na wynikach.
Zacząłem się wspinać po stawkach i w końcu grałem w największych dostępnych grach. Z finansowego punktu widzenia w większości przypadków nie było sensu, żebym pojawiał się w kasynie Rio [miejsce rozgrywania WSOP – red.]. A jeśli grałem poza WSOP w jakimś turnieju, który nie był high rollerem, to robiłem to wyłącznie dla zabawy. Na szczęście jestem teraz w takim momencie swojego życia, gdy dla zabawy mogę robić znacznie więcej rzeczy.
To, czego nie widać
Jason był pytany, czy w pewnym momencie nie czuł irytacji, widząc swoje nazwisko na liście najlepszych pokerzystów bez tytułu WSOP. Odpowiedział, że z punktu widzenia mediów i kibiców nie wszystko widać w odpowiednim świetle. Wyjaśnił:
Pamiętam, jak szedłem zagrać turniej The Big One fot One Drop na WSOP, do którego wpisowe wynosiło 1.000.000$. Tamtego lata brałem udział w wielu grach cashowych w odmianie Short Deck. Z tego powodu podczas WSOP zagrałem w jednym, może dwóch high rollerach.
Jeden z dziennikarzy poprosił mnie o szybką rozmowę. Powiedział: „Cóż, widać, że ta edycja WSOP jest dla ciebie naprawdę zła, nie masz żadnych miejsc płatnych…”. Wtedy zdałem sobie sprawę, że z zewnątrz nie widać wszystkiego.
Idealny przykład to turniej WSOP, który wygrałem – NLH Heads-Up za 25.000$. To był wspaniały turniej, było mnóstwo zabawy, ale wygrałem 243.981$. Nie zrozumcie mnie źle – to wspaniały wynik, ale prawdopodobnie rozegrałem 5.000 rozdań w grach cashowych, w których pule były większe.
Nikt tego nie widzi. Toczyłem epickie pojedynki, nie spałem, przez tygodnie grałem o ogromne stawki. Byłem wykończony, swingi były tak duże, jakby to był jakiś film. I żadna osoba nawet o tym nie wiedziała, więc nie zadzwoniła, żeby mi pogratulować. A wygrywam turniej na WSOP i następnego dnia mam 800 wiadomości w telefonie. (…)
Jason Koon wspomina, że zdobycie bransoletki WSOP po wielu latach prób pozwoliło mu zrzucić z barków symboliczny ciężar. Wyjaśnia:
Na widowni był mój teść i chciałem wygrać dla niego. Mój brat jest zagorzałym kibicem pokerowym, zawsze mnie wspierał. Zawsze mu mówiłem, że dostanie moją pierwszą bransoletkę. Tak więc frustrujące było, że nie mogłem do tego doprowadzić. Pod wieloma względami pozbycie się tego ciężaru jest z kategorii „OK, Mike, w końcu dostaniesz swoją cholerną bransoletkę, którą obiecuję od dekady”.
Co dalej?
W trakcie rozmowy padło pytanie, czy po zdobyciu tytułu WSOP, Jason ma jeszcze jakiś ważny cel w karierze. Odpowiedział:
Chcę zostać naprawdę dobrym zawodnikiem w odmianie PLO, szczególnie z tego powodu, że zamiera akcja w odmianie Short Deck. Chcę dojść do punktu, w którym będę pewny swoich umiejętności w każdej odmianie, którą mi wskażesz, nawet jeśli nie będę w niej zawodnikiem z elity. Chciałbym być na tyle pewny swoich umiejętności, aby co roku siadać do turnieju Poker Players Championship za 50.000$, być w stanie zasiąść do gry w Bobby’s Room i czasami pograć w gry mieszane. Uwielbiam myśleć o nowych grach, rozgryzać je. To pasuje do sposobu, w jaki pracuje mój umysł. Jeśli się przyłożę, to będę bardzo dobrym graczem we wszystkich grach.
Poza tym chcę nadal cieszyć się grą. Mówiąc szczerze, przez ostatnie lata nie cieszyłem się grą w pokera. Niektóre ze stawek, na których grałem przez ostatnia dekadę, były z kategorii tych rozstrzygających o karierze. Myślę, że zawsze mógłbym się odbudować, ale były też naprawdę, naprawdę stresujące sytuacje i swingi na ogromne kwoty.
Nie mogę doczekać się sytuacji, gdy będę prawie że rekreacyjnym zawodnikiem, gdy będę po prostu cieszył się rywalizacją. Gdy bierzesz udział w wyścigu szczurów, to wtedy tego nie ma. Spoglądasz wstecz i mówisz: „O, to się wydarzyło?”. Jeśli jesteś dobrym pokerzystą, to pod względem finansowym dzieje się dobrze, ale życie przemija. Takiego poświęcenia dokonujesz. Nie doceniasz tego, jak cudowne są różne rzeczy.
Isai Scheinberg – Nigdy nie opierałem decyzji tylko na kalkulacjach finansowych