Nadchodzi koniec roku, czas więc zrobić jakiś rachunek sumienia za ostatnie 12 miesięcy. Zapraszam na JD Blog!
Na początku należy sobie zadać pytanie podstawowe – czy jestem zadowolony z mijającego roku? Najlepsza będzie tu chyba standardowa i najczęstsza pokerowa odpowiedź, czyli „to zależy”. W paru kwestiach mogę być zadowolony bardzo, w kilku nie do końca, a w paru sprawach zawaliłem i zdaję sobie z tego sprawę.
Prywatnie
Najlepiej będzie zacząć od spraw osobistych, prywatnych czy rodzinnych. Po bardzo ciężkim dla mnie roku 2020, gdy m.in., zmarła moja mama, co przeżyłem dość mocno, miałem nadzieję na zdecydowanie lepszy rok kolejny. Miało być spokojnie, bez większych czy drastycznych zmian, ale wyszło oczywiście zupełnie inaczej i moje życie trochę stanęło na głowie. Zacznę więc od kilku słów na ten temat.
Mniej więcej w maju padł gdzieś (w głowie mojej żony) pomysł, żeby może rzucić tę całą Warszawę i wyprowadzić się (na szczęście nie w Bieszczady) w jakieś spokojniejsze miejsce. Muszę Wam tu najpierw zaznaczyć, że jeśli istnieje coś takiego jak „chłopak z miasta”, to ja jestem właśnie jego encyklopedycznym przykładem. Przez prawie 49 lat mojego życia nie wyobrażałem sobie mieszkania w żadnym innym miejscu na tej planecie. Urodziłem się w Warszawie, tu się wychowałem, jestem od zawsze z tym miejscem związany. Już nawet przeprowadzka z mojego ukochanego Targówka na Tarchomin, którą odbyłem prawie 30 lat temu po ślubie, uważałem za „wyprowadzkę na wieś”, bo wówczas taki tu był na osiedlu klimat (nie przesadzam, przed domem mojej żony 30 lat temu pasły się krowy po drugiej stronie ulicy, a dziś to jedna z najbardziej zatłoczonych arterii miasta). No więc nigdy przenigdy nie zgadzałem się na tego typu pomysły, które miała moja szanowna małżonka. Warszawa albo Warszawa, taki był wybór.
Ale w tym roku… coś we mnie pękło. To miasto zaczęło mnie tak nieprawdopodobnie męczyć, wkurwiać, nudzić, wyprowadzać z równowagi i zniechęcać do siebie, że gdy moja żona podjęła kolejną próbę namówienia mnie na przeprowadzkę, to powiedziałem tylko „OK, poszukajmy czegoś”. Kilka dni później podpisaliśmy umowę na kupno domu na takim podwarszawskim zadupiu, że jeszcze kilka lat temu wolałbym chyba mieszkać pod mostem (byle warszawskim), niż na takiej wsi. A ja nie dość, że się na to zgodziłem, to na dodatek jestem z tego wyboru niezwykle zadowolony i szczęśliwy. Ktoś pewnie powie, że mi się na stare lata we łbie pozmieniało i będzie miał zapewne rację. Chcę już spokoju, ciszy, odreagowania. Nie mam ochoty oglądać ludzi, z których większość jest tak pojebana, że gdy wychodzę np. do sklepu, to połowę mam ochotę zabić, a z drugą połową przynajmniej się pokłócić. Mam dość tego cholernie szybkiego warszawskiego tempa życia, tego wyścigu szczurów widocznego na każdym kroku.
Od ponad pół roku trwa więc akcja „domek” i każdy kolejny miesiąc zbliża nas do upragnionego celu. Musieliśmy oczywiście sprzedać nasze mieszkanie, w którym spędziliśmy ostatnie 18 lat naszego życia (swoją drogą sprzedaż mieszkania i wszystko, co się przy okazji działo, to też dobry temat na oddzielny odcinek bloga), zapakować cały nasz majątek w pudła, kartony i paczki, znaleźć jakieś lokum do wynajęcia na kilka miesięcy, wysłać większość naszych rzeczy do magazynu, a jednocześnie doglądać naszej budowy. Dom już stoi w wersji „golas”, jakoś wszystko idzie do powoli przodu i mamy nadzieję, że wiosnę spędzimy już na nowej chacie. I będzie to jedna ze zmian w moim życiu, których za cholerę bym się jeszcze rok temu nie spodziewał…
Co poza tym? Po tym, jak mój syn już kilka lat temu opuścił domowe gniazdo, teraz przyszła pora na córkę. Moja młodsza latorośl również wyfrunęła „na swoje” i zostawiła starych samych sobie, więc nagle zrobiło się jakby pusto, ciszej i spokojniej. Do nowego domu przeprowadzimy się już tylko we dwoje (plus nasz pies staruszek). W przyszłym roku w sierpniu ze swoją żoną będziemy obchodzić trzydziestą rocznicę ślubu, więc nowa chata będzie dla nas niejako prezentem rocznicowym, który sami sobie sprawimy.
Podsumowując – na niwie prywatnej i rodzinnej wszystko w jak najlepszym porządku, jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem, mam cudowną, wyrozumiałą i mądrą żonę, za którą pójdę na koniec świata. Nawet na wieś.
Relacje
Przejdźmy teraz do spraw, które pewnie Was bardziej interesują, czyli działalności pokerowej. Nie mnie pewnie oceniać, jak rozwija się RailMe.com i czy spełnia oczekiwania Czytelników, ale dostaję raczej dobry i pozytywny feedback, więc chyba tragedii nie ma. Nie jest oczywiście tak, że nie można czegoś poprawić, ulepszyć, dodać czy zmienić i muszę tu przyznać, że na tym polu mógłbym popracować trochę mocniej i wprowadzić kilka nowości czy update’ów. Przez ostatnie pół roku nie było na to jednak zbyt dużo czasu (o czym za chwilę), ale kilka pomysłów mam i postaram się je wprowadzić w życie.
Z całą pewnością RailMe można obecnie kojarzyć z miejscem, gdzie znaleźć można relacje na żywo z festiwali pokerowych. Takie było od samego startu założenie i tych treści chciałem na stronie mieć najwięcej, co jednak skutecznie zrujnował w pewnym momencie koronawirus. Od końca września 2020 do połowy czerwca 2021 siedziałem na dupie i nie wyjeżdżałem na relacje, bo cały poker na żywo umarł śmiercią naturalną przez wprowadzone wszędzie lockdowny.
Jak już się jednak w końcu ruszyło, to na całego! Przez pół roku (pomiędzy 17 czerwca a 22 listopada) spędziłem na salach pokerowych aż 51 dni, robiąc w tym czasie relacje z jedenastu imprez. Końcowy wynik byłby bogatszy o trzy kolejne festiwale i kolejne 16 dni w pracy, ale ostatni miesiąc roku przyniósł nam ponownie lockdowny w Czechach i na Słowacji, wypadły mi więc z grafika grudniowe relacje. Jednak i tak wynik uważam za całkiem niezły, biorąc pod uwagę całą sytuację covidową w Europie.
Nie ma też co ukrywać, że relacje dają nam na stronie zdecydowanie najwięcej odsłon. Ludzie czytają je bardzo chętnie, zarówno wtedy, gdy sami grają, jak i wówczas, gdy siedzą w domu i kibicują kolegom czy znajomym. Zbieram za swoją ciężką robotę (czasem nawet bardzo, naprawdę bardzo ciężką) solidne opinie, co mnie bardzo cieszy, bo przykładam się do tej pracy cholernie mocno. Oczywiście widzę tu również sporo miejsca do poprawy jakości, ale – wierzcie mi lub nie – zwyczajnie najczęściej nie mam czasu na to, żeby coś podczas relacji z festiwalu pokerowego zmieniać czy dodawać do „oferty”, bo jestem zawsze sam, nikt mi nie pomaga i najczęściej nie wiem w co mam włożyć ręce. Staram się brać pod uwagę głosy czy podpowiedzi Czytelników, ale nie zawsze jestem w stanie zrobić wszystko sam. Mimo wszystko jestem jednak generalnie zadowolony.
Fotografia
Zadowolony jestem również z tego, że moje fotograficzne umiejętności mogę na tychże relacjach szlifować. Przyznam Wam się, że w tej chwili to najchętniej jeździłbym na relacje robić tylko zdjęcia, a żeby całość prowadził ktoś inny, kogo bym tylko wspierał swoimi zdjęciami i ewentualnie zdobytymi wśród stołów informacjami. Taki model pracy podchodziłby mi najbardziej, bo fotografia wciąga mnie coraz bardziej i najchętniej zająłbym się nią na turniejach „na pełen etat”. Niestety, nie ma komu tego ze mną robić (a także zwyczajnie nie ma komu za dodatkowego pracownika na relacji zapłacić), więc muszę dzielić czas pomiędzy latanie między stołami, pisanie kolejnych wpisów, robienie i obrabianie zdjęć, szykowanie wstępniaków na kolejne dni i przygotowywanie galerii na moją stronę jdphoto.pl. Stąd też właśnie brak czasu na jakieś nowości czy dodatki, choć pomysłów mam całą głowę.
Przez cały ten czas na relacjach odkładałem też powoli sianko na zakup kolejnego obiektywu do pracy, bo niestety sprzęt fotograficzny jest przeokrutnie drogi i nie jest łatwo wyciągnąć kilka tysięcy złotych z kieszeni, iść do sklepu i po prostu kupić nowe szkło. Pod koniec roku w końcu udało się zebrać wymaganą kwotę i kupić nowy obiektyw. Jestem strasznie z tego zadowolony, choć – mówiąc szczerze – jak patrzę na sprzęt innych fotografów zajmujących się fotografią pokerową (np. tych pracujących na WSOP), to wyglądam ze swoim sprzętem przy nich, jak ubogi krewny. Ale co zrobić, nie od razu Kraków zbudowano, trzeba dalej ciężko pracować, bo kolejny potrzebny obiektyw już mam upatrzony…
Moje pisanie
Jeśli za coś mogę Was w tym 2021 roku serdecznie przeprosić, to za to, że całkowicie odpuściłem ostatnio blogowanie i publicystykę na RailMe. Ten odcinek bloga jest dopiero szóstym w tym roku, co jest absolutnie najgorszym wynikiem w całej mojej historii pisania o pokerze. Nie wiem dlaczego tak się stało, nie umiem tego za bardzo wyjaśnić. Często nie miałem weny, często byłem np. zmęczony po kilku dniach na relacji, często nie wiedziałem o czym pisać, a jak było już o czym, to wydawało mi się, że zanim zabrałem się za temat, to już wszystko, co chciałem o tym napisać, przeczytałem gdzieś na social mediach i byłoby to tylko odgrzewanie kotletów. Podobnie było z artykułami, podobnie było z blogami. Włączyła mi się jakaś niemoc twórcza, co już mi się czasem w przeszłości zdarzało, ale chyba jeszcze nigdy na tak długo. Z całą pewnością w Nowym Roku będę musiał nad tym mocniej popracować.
Książka
A jeśli już jesteśmy przy niemocy twórczej… Tak, tak, dalej nie skończyłem swojej książki. I tak, wiem, jestem pizda, bo trwa to już zdecydowanie za długo. Temat ten jest wyciągany przy każdej możliwej okazji i wiem doskonale, jak wiele osób na tę książkę czeka.
Ale uwaga – mam pomysł! I to pomysł, który albo skutecznie ten projekt zabije (czytaj – nie skończę tej książki już nigdy), albo spowoduje, że to Wy mi pomożecie, wezmę się w końcu za siebie, podwinę rękawy i tę końcówkę książki dopiszę. Otóż postanowiłem opublikować na RailMe kilka pierwszych rozdziałów książki, w kilku odcinkach oczywiście. I to od Waszych reakcji na to, co przeczytacie będzie zależało, czy ten projekt będzie dalej kontynuowany. Jeśli feedback, który od Was dostanę będzie pozytywny, jeśli jedna czy druga osoba stwierdzi, że „to się czyta”, jeśli wepchniecie w ten sposób trochę wiatru w te moje zwiędłe dawno żagle, to usiądę do pracy, zagryzę zęby i zrobię wszystko, żeby temat jak najszybciej zamknąć. Co Wam będę długo gadał – potrzebuję impulsu. Pierwsza część pojawi się jeszcze w tym roku, a ja po prostu będę śledził Wasze opinie, reakcje, komentarze. Bądźcie więc szczerzy i dajcie mi znać, co mam robić.
Moje granie
Tu w zasadzie nie ma za bardzo o czym pisać i mówić. Grałem w tym roku tak mało, że turnieje na żywo mógłbym pewnie policzyć na palcach dwóch rąk i pewnie by mi kilka wolnych palców jeszcze zostało. Na takiej mikropróbce nie mogę się też pochwalić żadnym, nawet najmniejszym osiągnięciem, nie przypominam sobie nawet, żebym był gdzieś w kasie, więc albo już tego nie pamiętam, albo nie miało to po prostu miejsca. Długo nie było gdzie grać, potem jak ruszyłem na relacje, to nie miałem kiedy, a jak wracałem do domu, to wolałem odpoczywać i odsypiać, niż się wybierać gdzieś na grę, choć oferta w Warszawie jest obecnie świetna. Wpadałem gdzieś tylko czasem, aby raczej posiedzieć, pogadać z kolegami i powygłupiać się przy kartach, niż na jakieś wielkie pokerowe podboje. Typowy gracz rekreacyjny ze mnie teraz i tyle.
O pokerze online też nie ma co gadać, bo najlepszym dowodem na to, że praktycznie nic nie gram jest fakt, że kilka dni temu temu zagrałem jakiś turniej na GG po raz pierwszy od początku czerwca. Nigdy nie byłem graczem online, nigdy nim już raczej nie zostanę, gram zazwyczaj tylko wtedy, gdy nie mam co robić i nudzę się w domu. Nie mam żadnych wielkich ambicji w tym temacie, nie uczę się już grać, nie szykuję skilla na podboje poker roomów. Klikam okazyjnie guziki i taki jest mój pokerowy level. Nadal uwielbiam grać w pokera, ale nie ciągnie mnie do niego już jak kiedyś.
Obok pokera
O wielu tematach wokół pokera, którymi zajmuję się przy okazji mojej pracy, informuję Was raczej regularnie, przede wszystkim na Twitterze i grupie Gram Tak Dalej. Kilka ciekawych rzeczy udało się w tym roku załatwić lub wprowadzić w życie. Po pierwsze wreszcie, po prawie dwóch latach od pomysłu, udało mi się spowodować, że ruszył w Warszawie cykl Warsaw Poker Open. Bardzo długo próbowałem ten projekt zrealizować, były różne koncepcje, aż w końcu udało się to zrobić w tym roku przy współpracy warszawskiego Jokera, gdzie impreza odbyła się już dwa razy (a na początku 2022 roku odbędzie się po raz kolejny, szykujcie się już!). Obie edycje okazały się wielkim sukcesem, gracze bardzo sobie festiwal chwalili, co tylko potwierdziło moje wcześniejsze przypuszczenia, że takie duże cykliczne eventy są w stolicy bardzo potrzebne. Z całą pewnością będziemy razem z Jokerem tę imprezę starać się rozwijać i organizować jeszcze lepiej z edycji na edycję.
Nie jest też już żadną tajemnicą, że udało mi się namówić do współpracy przy pokerowym projekcie Krzysztofa Stanowskiego z Kanału Sportowego. Mnóstwo osób pyta się mnie w zasadzie codziennie „co z pokerem w KS?”, ale odpowiadam każdemu tak samo – cierpliwości, będzie. Nie po to wydanych zostało kilkanaście tysięcy złotych na najlepszy stół pokerowy w tym kraju, żeby tego pokera w Kanale Sportowym teraz nie było. Temat się wydłuża, to fakt, ale wpływa na to wiele różnych czynników, a pierwszy i najważniejszy z nich to taki, że Kanał Sportowy odpala wkrótce swoją własną platformę i to na niej będziemy transmitować grę. Więc raz jeszcze powtarzam – cierpliwości! Dowiecie się z pewnością pierwsi, jak tylko zaczniemy działać.
Z całą pewnością dużym wyzwaniem w Nowym Roku będzie druga opcja pokerowa związana z Kanałem Sportowym, mianowicie wejście do ramówki ze stałym programem o pokerze. To się jednocześnie udało i nie udało. Udało się w tym sensie, że mam od Stano zielone światło na taki program i w zasadzie mogę z nim wejść do KS nawet zaraz. Jest jednak jeden warunek – i tu się właśnie nie udało, a raczej mam nadzieję, że „jeszcze się nie udało” – bo taki program musi mieć swojego sponsora, który za to wszystko zapłaci. A takiego sponsora póki co nie mam i – mówiąc szczerze – nie za bardzo nawet wiem, jak go szukać. Bo kto chciałby się „podpisać” jako firma pod czymś, co w tym kraju jest praktycznie nielegalne albo przynajmniej legalne w bardzo ograniczonym zakresie? Jakiej firmie może zależeć na takim targecie? Kto chce sobie „zszargać” opinię popierając cokolwiek związanego z pokerem? Mówiąc krótko – na co to komu? Była jedna solidna opcja, ale póki co padła. Łatwo znaleźć kogoś chętnego nie będzie, ale chyba znacie mnie już na tyle dobrze, że wiecie doskonale, że tematu nie odpuszczę. A jak ktoś ma jakiś pomysł, to oczywiście jestem zawsze otwarty na rozmowy i wszelkie propozycje.
Coś tam się udało jeszcze mniej lub bardziej zrobić – parę razy pojawiłem się w różnych mediach mówiąc o pokerze, mam kilka kolejnych, ciekawych opcji na medialne akcje na przyszły rok. Podjąłem współpracę z Wydawnictwem Agora przy świetnej książce Marii Konnikowej „The Biggest Bluff”, której premiera odbędzie się na początku lutego. Pomogłem w postaniu kilku dobrych pokerowych tekstów czy wywiadów w największych polskich mediach. Działam, jak mogę i jak umiem.
Co w Nowym Roku?
Daleki jestem od tego, żeby przed Nowym Rokiem stawiać przed sobą jakieś cele, nie lubię postanowień noworocznych, bo się nigdy nie sprawdzają (i to nie tylko z mojej winy), ale takie małe – nazwijmy to – marzenia przed Nowym Rokiem 2022 mam. I są to:
- raport na RailMe – chciałbym choć raz w przyszłym roku znaleźć się w raporcie online na RailMe, czyli wygrać w jakimś turnieju minimum 1.000$, bo choć ambicji na zostanie pokerowym prosem nie mam, to wstyd, że nigdy tam nie byłem
- książka – jeśli (zgodnie z tym co pisałem powyżej) uznacie, że książka powinna zostać dokończona, to chciałbym ją napisać i wydać jeszcze w pierwszej połowie roku, żebyście mieli co czytać sobie na wakacjach
- regularne blogi i artykuły – chciałbym wprowadzić sam sobie dyscyplinę w częstszym pisaniu na RailMe i tego będę pilnował z całą stanowczością
- relacje – poza stałymi punktami w programie moich relacji (Poker Fever, imprezy Legalnego Pokera, festiwale w Warszawie) chciałbym też zrobić relacje na kilku większych imprezach, jak choćby EPT czy (może w końcu by się to udało?) WSOP, o którym marzę od lat
- poker w Kanale Sportowym – doprowadzić do szczęśliwego końca projekt pokerowy w KS i – jeśli Bóg da i partia pozwoli – zagrzać tam miejsce z pokerem na dłużej
Na dzisiaj to tyle. Przyjdzie pewnie czas na kolejne podsumowania pokera w 2021 roku, ale to już materiał na inne teksty.
One Comment
grodzioflic
To wrzucaj te rozdziały jak najszybciej.