Leon Tsoukernik to jedna z najważniejszych osób w branży pokerowej. Tym bardziej warto poznać jego historię. Zapraszamy na czwartą część wywiadu.
King’s Resort w Rozvadovie to miejsce doskonale znane prawie wszystkim kibicom pokera. Ten największy poker room w Europie jest gospodarzem wielu popularnych festiwali, w tym WSOP Europe, WSOP Circuit oraz PartyPoker LIVE.
Jak to się jednak stało, że w wiosce na granicy z Niemcami, w której mieszka około 400 osób, stanął taki obiekt? Jak Leon Tsoukernik zbudował swoje biznesowe imperium, które pozwoliło mu otworzyć kasyno? Jak wyglądała jego młodość?
Na te i inne pytania biznesmen opowiedział w wywiadzie dla Vojty Zizki, którego kanał na YouTubie ma ponad 20.000 subskrybentów. Specjalnie dla naszych Czytelników wywiad przetłumaczył Bekon, nasz redakcyjny kolega, komentator streamów na twitchowym kanale RailMe.
Zapraszamy do lektury czwartej części wywiadu. Poprzednie części:
Leon Tsoukernik wspomina spór o 2.000.000$
Mam jeszcze przygotowanych kilka tematów. Jesteś znany też z sądowych rozpraw. Jedną z głośniejszych spraw był spór z jednym z pokerzystów o 3.000.000$. O co tam chodziło?
Myślę, że to było o 2.000.000$, ale sama gra była o 3.000.000$. To wyglądało tak: ja miałem wieczór pełen zabawy i na koniec skończyliśmy siedząc przy stole, gadając sobie i pijąc. Nagle padła propozycja, żeby pograć w karty. Poszedłem do Arii, kasyna w Las Vegas. Mówię kasjerce, aby mi wydała pieniądze z depozytu, a ona odpowiada, że dzisiaj mi nie wyda, bo jestem pijany. Zabroniła mi pobrania żetonów.
Wróciłem do stołu i powiedziałem, że będę grał za żetony tamtego zawodnika. Byłem totalnie nawalony, nawet zasnąłem podczas trwania tej gry.
Nic się nie stało, przegrałem 3.000.000$. Tak normalnie przegrałem. On miał w stacku przed sobą 1.000.000$ i zawsze oddawał mi połowę. Wygrywał to ode mnie i oddawał z powrotem. Zrobiliśmy tak z sześć razy.
Rano spotkaliśmy się przy basenie na pool-party w Arii i mówię do niego: „Słuchaj, proszę Cię, spróbuj wymyślić jakiś rabat czy coś innego”. On mówi: „Popatrz, przegrałeś 3.000.000$, daj mi 2.000.000$. Wiem, że byłeś pijany… A o ten sporny 1.000.000$ po prostu zagrajmy”. Odpowiedziałem: „Deal”.
Poszedłem po 2.000.000$ w żetonach, ponieważ wcześniej wygrałem sporo pieniędzy na ruletce. To były żetony po 100.000$. Przyniosłem je na basen, a on mi na to: „Już nieaktualne”. Mówię: „Jak to nieaktualne? Przed piętnastoma minutami dogadywałem się z tobą, jechałem na 57. piętro, do sejfu, aby ci zapłacić”. On mówi, że to nieaktualne…
Wiedzcie, że ci profesjonalni gracze nie grają za swoje. Ja grałem za swoje, a on nie. Ten jego inwestor, który miał 85 procent udziałów, w międzyczasie rozmawiał z nim przez telefon i powiedział, że nie będzie dealu.
Gdyby zagrał ze mną o ten 1.000.000$, to tam szanse są 50/50, więc na koniec zaoszczędziłbym 500.000$.
Ten inwestor mu tego zakazał, ja się wkurzyłem, bo inaczej się umawialiśmy. Mówię: „To ja teraz dam tobie 1.000.000$, a o drugi zagramy tak, jak się umówiliśmy”. Kłóciliśmy się o to, ja na koniec powiedziałem, że mu nie dam nic prócz tego 1.000.000$.
Na koniec, po upływie trzech czwartych roku podaliśmy sobie ręce, ja mu wszystko wypłaciłem i jeszcze przy okazji wydałem 700.000$ na prawnika.
A co jest jeszcze zabawne z tą wypłatą. Spotkaliśmy się w Montrealu i tam on mnie obejmował ramieniem, pozdrawiał. Głupio się czułem…
Cała ta sytuacja w ogóle wynikała z tego, że ja się postawiłem dla zasady, bo się inaczej umawialiśmy. Gdyby on się nie zgodził na ten deal, dostałby wszystkie pieniądze, nieważne w jakim byłem stanie.
Jest to normalne w świecie wysokich stawek, że pytasz się o zniżki, czasami ją dostaniesz, czasami nie. Jednak jak już się ją komuś da, to jak to potem odwoływać? No, na koniec się objęliśmy, ja mu mówię, że mu to wypłacę, kończymy ten temat.
Tego samego wieczora graliśmy w pokera w ramach transmisji telewizyjnej. W ten wieczór wygrałem od niego 4.700.000$. Także zamiast dawać mu 2.000.000$, wygrałem jeszcze 2.700.000$. Nikomu nie polecam grać w pokera w takim stanie, że padasz na stół i na nim śpisz.
Mówiłeś, że zwykle masz dobry humor, a jak jesteś zmęczony, to zostajesz w domu. Jak się czułeś rano po przegraniu 3.000.000$?
Dobrze. Pieniądze nie czynią bogatego człowieka szczęśliwym. Pieniądze to nie jest szczęście, to jest tylko półśrodek.
To w większości mówią ludzie, którzy już nie muszą się o pieniądze martwić. Jednak 3.000.000$ to dla wielu jest dorobek życia.
To dla niektórych jest iluzja. Ktoś, kto ma te 3.000.000$, inaczej na nie patrzy. Ja tego chłopaka lubię. To dobry kolega z Australii… On się ze mną sądził, a w tym samym czasie przylatywał z Australii do Rozvadova, aby grać w turnieju. Czy przyleciałby do kogoś, kogo nie lubi? W tym sporze był tylko problem z inwestorem, on się z nim nie zgadzał, ale musiał robić to, co ten mu kazał. Ten inwestor to bardzo znany gracz, bardzo znana postać w Las Vegas, nie będę tutaj wymieniał z nazwiska. Jak przyleciał do Rozvadova, grał za bardzo duże pieniądze i przeprosił mnie mówiąc: „Ja ciebie po prostu nie znałem. Myślałem, że jakiś głupek się po prostu najebał, my go ograliśmy na 3.000.000$, więc jak ma, to niech płaci”. Co oczywiście z jego punktu widzenia, ma sens.
Żałuję, że się dogadywałem, powinienem od razu zapłacić 3.000.0000$, co i tak na koniec zrobiłem. Po prostu w tamtym momencie wydawało mi się to nie fair. Nie wydawało mi się nie fair to, że byłem pijany, tylko to, że już dostałem zniżkę, a potem mi ją anulowano.
Czyli tam nie chodziło o pieniądze, tylko o zasady.
O zasady. Dogadaliśmy się, że oddaję 2.000.000$, a gramy o 1.000.000$ – to był freeroll o 500.000$. Na koniec on wydał na prawników 600.000$, a ja wydałem 700.000$.
700.000$ kosztowali mnie amerykańscy prawnicy, którzy oczywiście jak widzą dwie kawki, to je prowokują przeciwko sobie, aby mieć robotę. Mówią: „Oczywiście to się uda”, „Oczywiście wygramy w sądzie” – i dokładnie to samo mówią temu drugiemu. A ci wszyscy prawnicy to są koledzy ze szkoły, którzy potem idą razem na koktajl, szampana i mówią: „Tak, musimy ich na siebie napuszczać”, „musimy to uczynić sprawą medialną”, aby ta sprawa sądowa ciągnęła się jak najdłużej, aby było coraz drożej.
Tu nie chodziło o Matta Kirka, który jest świetnym chłopakiem. Powtarzam jeszcze raz, on w tym czasie przylatywał do mnie do Rozvadova.
O tej sprawie pisał nawet „Washington Post”.
Możliwe (uśmiech)
Myślę, że tak, gdzieś to widziałem.
No, ja wiem, oni o mnie pisali „Casino Guru”.
Doczytałem też gdzieś, że w Unii Europejskiej nie można sądownie ściągać długów hazardowych.
W USA też, to już jest od czasów Marii Teresy. To zawsze wyglądało podobnie. Miałeś szlachtę, ta szlachta się nudziła, chciała się bawić, zapraszali graczy. Kiedyś na profesjonalnych graczy mówiło się w Czechach „karbaníki”. Jak pójdziesz na dworek czy do pałacu, to najpiękniejszym pokojem jest męski pokój, w którym grało się w karty. Te najdroższe dzieła sztuki zawsze wisiały w tym pokoju.
Tam zapraszali swój cyrk, profesjonalnych graczy, a oni grali lepiej od tej szlachty i ich ogrywali. Szlachta też nie zawsze się kontrolowała, niektórzy przegrywali majątki. To, co możesz zapłacić, gdy przegrasz, to jest gra fair, ale to, że przegrasz pałac, czy po prostu wszystko, to nie jest gra fair.
Czyli jak pojadę do ciebie do kasyna, spotkam cię i powiem „pożycz mi milion”, ty mi go dasz, ja go przegram, to nie możesz tego ode mnie odzyskać?
To by był honorowy dług. Jeżeli jako gracz chcesz go spłacić, to go spłacisz, jeżeli nie chcesz, to nikt nie może cię za to ścigać.
Leon Tsoukernik vs Facebook
Widziałem jeszcze jedną ciekawą sprawę sądową, tym razem z Facebookiem (na RailMe pisaliśmy o tym tutaj). Ona chyba właściwie jeszcze trwa?
No, to są totalni kretyni. Masz dobrą markę, ja my, a jakaś firma bez licencji bierze twoją nazwę i mówi „Teraz jest covidowy okres, grajcie w King’s Casino Online. To najlepsze kasyno w Europie. Grajcie online”. Na Facebooku robią temu mega reklamę.
Napisaliśmy więc do FB ładny list i oczywiście z pełną arogancją nie odpowiedzieli nam zupełnie nic. Nie odpowiedzą, nie zainteresują się.
Jest jakaś firma, która płaci im jakieś pieniądze za reklamę, ale ta firma za to nie odpowiada. To Facebook to publikuje i propaguje. Ta firma może próbować czegokolwiek, na różnych rynkach…
Jeśli teraz wynajmiesz sobie sklep w renomowanym miejscu, jak np. Dubai Mall, i będziesz tam sprzedawał coś, co jest prawnie zakazane, to jak szybko ktoś was zdejmie? No, dosyć szybko. Na Facebooku tak to nie funkcjonuje. Tamta firma weźmie twoją markę, podpisują się nią i potem zarabiają pieniądze na hazardzie.
Myślę, że Facebook musi brać za to odpowiedzialność. Dzięki Bogu, Sąd Najwyższy w Czechach podjął decyzję o zastosowaniu środka zapobiegawczego i o dalszym prowadzeniu sprawy, co jest super i teraz kolejne dziesięć lat będziemy się sądzić.
My na to mamy pieniądze, także jest radość z tej decyzji. Poza tym myślę, że kibicuje nam wiele osób. To nie jest normalne, że ktoś zamówi usługę u giganta, jakim jest Facebook, i się za niego schowa, niszcząc czyjeś dobre imię i z tego żyjąc.
Też miałem problemy z Facebookiem. Jacyś ludzie tworzyli fałszywe profile i pod moim imieniem wyłudzali od ludzi pieniądze. Facebook nic z tym nie robił. Nie wiem, czy zwróciłeś uwagę, ale założycielem Facebooka jest Mark Zuckerberg, to znaczy „cukrowa góra”.
„Cukrowa góra”, a ja jestem właśnie „cukiernik”. Pewnie ten Zuckerberg jest spoko gościem, ale to jak działa jego firma, nie do końca zgrywa się z naszym prawem.
Myślę, że tę sprawę wygramy i myślę, że dobrze by było, gdyby zapłacili za nasze straty, czy za koszty. Tylko sama opłata sądowa wyniosła wiele milionów, to trochę kosztuje. My za to zapłacimy…
Oni zawsze oczekują, że ci poszkodowani przez nich są słabi finansowo i nie wytrzymają tego sporu z nimi. Teraz mają trochę inną sytuację, zobaczymy co z tego wyjdzie. Ja nikomu nie życzę niczego złego, ja im z moim działem prawnym napisałem naprawdę grzeczny, miły list, grzecznie prosiliśmy, aby nie robili rzeczy, których zakazuje prawo. Oni celowo wysyłali te reklamy naszym klientom, oni mają ogromne bazy danych, wiedzą jak się dostać do konkretnych ludzi. Facebook pisał moim klientom, aby grali w „King’s Casino Online”.
Kasyna online
Jak się zapatrujesz na kasyna online?
Tam jest dużo łatwiej o uzależnienie. Niektórzy ludzie nie mają nad sobą kontroli, a mają do gry łatwy dostęp. Oczywiście jest to problem, ale jest taki trend i nic z tym nie zrobimy. Każdy sam powinien pomyśleć, co robi, ale granie przyciąga ludzi. Włącznie ze mną. Ja najwięcej pieniędzy przegrałem online. To były miliony dolarów.
Kiedyś przyjechała do was niemiecka telewizja robić reportaż o tzw. praniu brudnych pieniędzy. Myślisz, że można temu przeciwdziałać?
A co to znaczy „prać”? Czy to, że weźmiesz sobie proszek do prania i wypierzesz? Powiedz mi, proszę, jak można „wyprać” pieniądze w kasynie?
Tak, jak opisywali to w tym reportażu, że ktoś może przyjechać, jakaś grupa ludzi, jeden gracz kupi żetony, przekaże je komuś innemu i ten je tam wypłaci. Czy można jakoś zalegalizować u was te pieniądze?
Gdy o informację pyta nas urząd skarbowy lub policja, to jej oczywiście udzielamy, oni sprawdzają czy ten człowiek grał, czy nie grał, czy tylko wypłacił pieniądze lub nie. Jak komuś wypłacamy i on nie grał, a mamy w bazie danych policzone do ostatniego euro, za ile on tam gra, to wygląda na podejrzaną transakcję i ją zgłaszamy.
Czy każdy żeton jest unikalny?
Jasne, każdy żeton ma chip RFID. Tzn. w tych najdrobniejszych nominałach tego nie ma. Jeżeli mówimy o „praniu” pieniędzy, to chyba mowa o większych ilościach, nie wiem czy ktoś pierze 80€?
Rejestrujemy wszystko powyżej 1.000€. Wiemy, co gdzie idzie i mamy pełen przegląd tego, co się dzieje. Nie mogę sobie wyobrazić, że przyjdziesz, nie grasz, a chcesz wypłacić pieniądze. My taką transakcję zablokujemy. Będziemy próbować dojść do tego, skąd wziąłeś żetony.
Jeżeli zgłosisz w urzędzie skarbowym, że wygrałeś w kasynie, a ten urząd – nieważne czy jest z Niemiec czy z Francji, bo i tak to jest wszystko połączone – przez nasz miejscowy US zapyta się nas, czy ten człowiek wygrał, to mu odpowiemy. Mamy to dokładnie zapisane w komputerze.
Gracz może zgłaszać, że wygrał 100.000€ i wpłaca to do banku, a my w komputerze mamy napisane, że jest tam minus 800€. Wtedy odpowiadamy, że przegrał 800€ i niech się nim sami martwią. Tych pomysłów ludzie mają miliony, ale tak realnie, przy moim dwudziestoletnim doświadczeniu w prowadzeniu kasyna i doświadczeniu jako gracz, nie wyobrażam sobie, jak można „wyprać” pieniądze. Chodzi o to, że wymienię pieniądze na żetony, a potem z powrotem. To co ja właściwie wyprałem?
Sztuka
Miałem to szczęście, że zaprosiłeś mnie do swojego domu. Masz tam strasznie dużo ciekawej sztuki, masz hangar z autami, sztukę nowoczesną. To, co mnie najbardziej zaskoczyło to to, że masz nawet NFT.
NFT to oczywiście nowość. To, co ja posiadam jako NFT, to jest dzieło sztuki sławnego artysty Refika Anadola, który ma swoje dzieła w muzeach i galeriach na całym świecie. Jako jedyny na świecie wystawiał NFT na Art Basel w Miami. Jedno dzieło kupiło też od niego Museum of Modern Art w Nowym Jorku, co już jest ogromnym sygnałem.
To moje dzieło nazywa się „Winds of Berlin”, było pokazywane w Berlinie na trzynastopiętrowym budynku, można zobaczyć w internecie jak to wyglądało.
W praktyce wygląda to jak moneta, możesz to trzymać w portfelu. Jest to piękna rzecz. Kupiłem to w grudniu 2021 roku za 350.000$, a dzisiaj ten Refik Anadol takie rzeczy podobne do tej, którą mam, sprzedaje za 2.000.000-3.000.000$, także to astronomicznie leci do góry. Tak to jest, gdy kupujesz rzeczy, którymi zainteresowane są światowe muzea.
Znalazłeś to sam, czy ktoś ci podpowiedział?
Miałem od kogoś sygnał, potem zacząłem się tym tematem interesować, potem widziałem to dzieło – to jest przepiękna sztuka. To zupełnie wszystko jedno, czy ten malarz maluje na płótnie, czy rysuje, czy tworzy rzeźbę z brązu. Jeżeli ktoś umie na komputerze stworzyć taką piękną rzecz… Tu chodzi o tę myśl twórcy. To niezamalowane płótno też stoi po 20$, albo nawet po 5$, zależy jakie kupisz. Te farby są prawie nic nie warte. Gdy kupujesz obraz, płacisz za myśl twórcy. Sztuka cyfrowa to też oczywiście sztuka, a kiedy artysta jest znany na świecie, tworzy ciekawe rzeczy, to można zakładać, że ta wartość będzie rosła.
Czyli u ciebie zamazuje się ta różnica między sztuką tradycyjną i tą cyfrową.
Dokładnie tak. To cały czas jest sztuka. Były różne okresy w sztuce, kubizm, impresjonizm, art-deco, secesja, cokolwiek, potem modernizm, a dzisiaj to jest sztuka cyfrowa i NFT. Kiedy Malewicz namalował czarny kwadrat, czy jak Picasso zaczął malować kubistyczne rzeczy – przecież on malował przedtem i pejzaże – jak Kandinsky zaczął malować swoje kompozycje, to czy on zgłupiał? To była wtedy nowoczesna sztuka, to byli pionierzy i w tamtym momencie, w 1905-1907 roku, jeszcze przed kubizmem, jak Picasso zaczął malować abstrakcje – to chyba był „niebieski okres” w jego sztuce – to wtedy też mieli masę krytyków w swoich czasach. Później to zaczęło być uznawane.
Dzisiaj, gdy popatrzysz sobie na NFT i kupisz jakiś „no-name”, to nie oczekuj, że ten „no-name” kiedyś będzie „name”. Ale jak się poradzisz, zbierzesz informacje, zobaczysz, że artystą interesują się galerie narodowe, to wtedy to jest dobry trend, warto kupić sobie taką rzecz. I trzeba spróbować kupić taką rzecz troszkę szybciej, zanim te galerie i muzea zaczną to kupować, aby ta cena była jeszcze przystępna.
Kolekcja
Ty masz w domu obraz Picassa. Czy myślisz, że cena za niego, gdy go kupowałeś, była przystępna?
Te rzeczy, które ja kupowałem do swojej zbiórki to nie po to, żeby je sprzedać. Tego NFT nie chcę w żadnym wypadku sprzedawać, nawet jakbym dostał jakąś ekstremalną ofertę. Żadnego obrazu nigdy nie kupiłem, żeby na nim zarobić. Te rzeczy nabierają wartości, ale ja ich nie sprzedaję. Czasami, może raz w roku odświeżam zbiory i sprzedaję jakieś stare rzeczy. Z zasady nie kupuję sztuki, żeby na niej zarobić, tylko dlatego, że mi się podoba. Znam jakąś historię, byłem na wystawie, poznałem to, przeczytałem książkę o malarzu. Mam tego nosa do sztuki.
Wiesz jaką wartość mają te twoje dzieła sztuki?
Teraz to jakąś zupełnie astronomiczną. Ja myślę, że to idzie cały czas około 10-20 procent ponad inflacją. Gdy inflacja jest niska, to te dzieła nabierają na wartości wolniej, teraz skok jest szalony. To jest podobnie jak z kosztami za prąd.
Jakie są twoje ulubione dzieła z twoich zbiorów?
Zawsze najbardziej podziwiasz te rzeczy, które kupiłeś ostatnio. Może też te zupełnie pierwsze rzeczy, do nich podchodzisz trochę nostalgicznie. Te najnowsze zawsze staram się też najbardziej eksponować. Lubię, gdy przychodzą do mnie w odwiedziny ludzie, którzy rozumieją sztukę, z którymi mogę o tym przez trzy godziny rozmawiać.
Czasami ktoś przyjdzie i się mnie pyta „Co ty w tym widzisz?” czy „Moja ośmioletnia córka namaluje ładniejszy obrazek”. No, OK, to jest tak samo, jak otworzysz do kolacji rzadką butelkę wina i ktoś potem z niewiedzy mówi kumplowi w toalecie – nie wie że to słyszysz – „Co on w tym widzi dobrego? Smakuje zupełnie jak Frankovka”.
Lubię, gdy przychodzi ktoś, kto zbiera sztukę, albo ktoś kto dużo chodzi na wystawy, kuratorzy. Ja kocham rozmawiać o sztuce. Ja zaczynałem ze sztuką tak, że mój ojciec brał mnie, jak miałem sześć lat, po dwa razy w miesiącu do galerii. Ojciec zbierał też jakąś współczesną sztukę, niedrogą, jakichś rosyjskich malarzy.
Gdybym ja chciał zacząć przygodę ze sztuką, to co byś mi polecał? Chodzenie do galerii?
Ze sztuką nowoczesną czy klasyczną?
Na początku u Ciebie podobała mi się ta klasyczna sztuka, ale jak zobaczyłem to, co w hangarze, to bym powiedział, że ta nowoczesna jeszcze bardziej.
Spróbuj dowiedzieć się, jacy młodzi artyści się dostali do różnych galerii. Kogo kupuje np. Galeria Narodowa, wyciągnąć te nazwiska, Praska Galeria, jeżeli mówimy o Czechach, na tym lokalnym poziomie.
Zobacz, co oni kupują. Ja bym raczej inwestował w tych artystów. Oni już przeszli jakąś selekcję, oglądali ich kuratorzy i znawcy sztuki, to oni wytypowali tych parunastu artystów, których kupują. Ja bym szedł też w tę stronę i kupował podobne rzeczy. Inaczej to jest loteria.
To tak samo jak z tym NFT, gdy kupię „no-name’a”.
Tak, to nie ma żadnej wartości. Mój syn też ma osiem lat i jak namaluje piękny obrazek, to czy on ma wartość? No, nie. Jak będzie znaną osobą, gdy już dorośnie, to może wtedy zyska to jakąś wartość. Ale ile procent ludzi stanie się znanymi, na poziomie, na przykład, krajowym? Niezależnie od tego, czy to ma być sportowiec, artysta czy polityk. To jest strasznie mały procent ludzi.
Potem to nazwisko ciągnie to dzieło do góry. Jeżeli ludzie, którzy się na sztuce znają, pozytywnie oceniają jakieś dzieło, to warto jako laik na to spojrzeć. To właśnie bym tobie doradził. Nie pytaj się w komercyjnych galeriach, bo tam coś doradzą, na przykład dlatego, że z tego mają większy procent. Oni nie muszą się nawet na tym znać. Zapytaj się w Galerii Narodowej, jakich żyjących artystów kupują. Oni ci to powiedzą.
Samochody
Razem ze sztuką masz w hangarze samochody. Jeździsz nimi?
To zaczęło się tak, że miałem helikopter i postawiłem dla niego hangar. W 2014 roku urodził mi się syn i kupiłem sobie pierwszy sportowy samochód. Dzisiaj ich tam jest piętnaście. Kupuję różne auta, które są rzadkie. To są dzieła sztuki. To są limitowane przedmioty, mają piękne wzornictwo. Ja bym powiedział, że to dzieła sztuki technicznej.
Jeżdżę nimi, oczywiście, ale nie robię nimi za dużo kilometrów. Tych samochodów mam dużo. Każdym z tych aut średnio przejeżdżam 300 kilometrów rocznie. Tymi sportowymi samochodami źle się jeździ na duże odległości, ale do Marianek na kawę, czy czasem gdzieś do pracy podjadę takim autem.
Człowiek jak kupi sobie pierwszy samochód to ma wielką radość. Jak to było z Tobą, gdy kupiłeś sobie helikopter?
Ogromna przyjemność. Ja od małego biegałem na działce, tam niedaleko było wojskowe lotnisko, ja tam patrzyłem, jak te myśliwce startują i jako małe dziecko marzyłem o tym, żeby latać. Przez wiele lat skakałem ze spadochronem, robiłem akrobacje małymi samolotami, już w latach dziewięćdziesiątych. Zacząłem to robić w Czechach, skakałem też na bungee. Nie jest mi to obce. Helikopterem byłem zawsze zafascynowany. Dziś już latam nim 25 lat.
Pilotujesz czy masz pilota?
Sam, i mam pilota, oczywiście. Ja latam „for fun” i aby to było naprawdę bezpieczne, musicie mieć ze sobą kogoś obok siebie. Zawsze jest lepiej mieć dwóch pilotów na przednich siedzeniach. Ja dzisiaj jestem już pełnoprawnym pilotem, a obok siebie mam egzaminatora i instruktora, jesteśmy dwójką pilotów z przodu, mamy dwusilnikowy helikopter, tam ten poziom bezpieczeństwa jest maksymalny. A do tego nie robimy z tym żadnych głupot.
Da się z tym robić jakieś głupoty?
Pewnie, nasz pilot to umie, czasami robi takie rzeczy na pokaz. Zasadniczo ja latam normalnie, korzystam z tego jako środka transportu.
Opowiadałeś, że chciałeś pożyczyć helikopter strażakom, gdy płonęły lasy w tzw. czeskiej Szwajcarii.
No, to było straszne. Ja byłem na wakacjach, czytam wiadomości, że ślą tam desperackie prośby do różnych krajów o pomoc, pożyczenie samolotów i helikopterów. Poprosiłem moich ludzi, aby oni skontaktowali się z tym sztabem kryzysowym. Powiedzieli im, że mam helikopter, w pełni wyposażony i przystosowany do gaszenia pożarów. To wyposażenie do gaszenia pożarów kosztowało mnie dodatkowe 150.000$, a ten mój pilot jest wyspecjalizowany w tej dziedzinie.
No i oni tego helikoptera nie wzięli. Zaoferowałem go za darmo, że zapłacę za pilota, za paliwo. Jakoś to nie przeszło przez tę biurokrację, albo nie wiem co się stało. Proponowaliśmy to dwa razy, mogłem im pożyczyć mocny, dwusilnikowy helikopter, który mógł osiem godzin dziennie gasić pożar i trochę pomóc. Mnie to wkurzało, ale co zrobisz, jedziemy dalej.
To była tylko biurokracja?
Dostać prywatny helikopter na gaszenie pożaru to jest sztuka. Wydawało mi się, że jak się pali, to się przyda. Mam ten helikopter, ten zbiornik, pełne wyposażenie. Ten helikopter kosztował 8.500.000$, a dodatkowe 150.000$ poszło na to wyposażenie do gaszenia pożarów.
Nie wzięli go, teraz już jest po pożarze. Nie chcę nikogo winić, czy za to odpowiada ten, czy tamten. Jest tam chaos, z tego co wiem to odrzucili i inne oferty pomocy. Nie byli na to przygotowani, nikt nie był gotowy na to, że coś takiego się stanie. Ktoś, kto tym kierował, nie do końca chyba miał wszystko pod kontrolą.
To co mnie też zainteresowało to to, że kupujesz udziały u pokerzystów. Jak to działa?
Kupowałem, już raczej tego nie robię. To trochę tak jakbyś stawiał na konie na Wielkiej Pardubickiej. Popatrzysz na konia, powiesz „dobry koń”. Coś o nim przeczytasz, zobaczysz jakie ma wyniki, ewentualnie zobaczysz na wideo, jak wcześniej biegał, albo jak grał i próbujesz wybrać konia, który ci się podoba.
Ci gracze są jak te konie, które biegną w wyścigu. Jak to się robi? Wpisowe do turnieju wynosi 1.000€, 10.00€ lub 100.000€. Ty dasz temu zawodnikowi 100.000€, a on gra np. za dziesięć procent własnych udziałów. Jak coś wygra, da Ci z wygranej 90 procent.
Nic nie może stracić, ma takiego freerolla, że gra za darmo, ale sprzedaje to swoje rzemiosło. Ten zawodnik gra w turnieju i jak dojdzie do miejsc płatnych, to wtedy coś na tym zarobi. Przestałem to robić.
Ja to robiłem głównie z powodów reklamowych, ci ludzie nas promowali, opowiadałem tobie na początku o ambasadorach itd. Jeśli chodzi o samo inwestowanie w graczy, to myślę, że na tym nie da się zarabiać. To jest hazard. I dla tych ludzi, i dla ciebie. Jak kogoś stakeujesz to automatycznie, nie bezpośrednio, stajesz się tym graczem.
Leon Tsoukernik i kryptowaluty
Lubisz zakłady sportowe, np. na Fortunie?
Oni ode mnie nie przyjmują zakładów. Jak kilka razy zagrałem i przegrali, to odezwali się do mnie, żebym do nich przyjechał na kawę, ale nie obstawiał. Grałem za wielkie sumy. Nie obstawiałem z jakąś wiedzą, po prostu tak, jak mi serce podpowiadało.
Obstawiałem po 10.000.000 CZK za mecz. Jak bukmacher przegrał, to co? Bo jak ja przegrywam, to dla nich jest pięknie. Pamiętam, jak obstawiałem tam kilka spotkań na jednym kuponie, to tam wychodziły astronomiczne liczby. Dla nich to jest nieprzyjemne, to jest dosyć duże ryzyko, dlatego, że nie mają wielu klientów, którzy grają tak wysoko, więc tych zakładów nie przyjmują.
Co myślisz o kryptowalutach?
Ja kocham kryptowaluty. Myślę, że powinni zalegalizować te portfele, a nie tylko o tym gadać. Ci politycy musieliby najpierw trochę poczytać, a potem o tym mówić. Kryptowaluty to jest najwygodniejsza rzecz, jaka istnieje. Są szybkie, unika się ogromnych opłat dla instytucji, jak banki. Kupujesz sobie bułkę za 3$, a dziesięć procent zapłacisz za to, że masz konto w koronach. Z kryptowalutami wygląda to inaczej.
Możesz sobie wyobrazić, że u ciebie w kasynie przyjmowane są kryptowaluty?
Oczywiście, to jest najlepsze co istnieje. Chętnie przyjmujemy kryptowaluty.
A czy ty masz jakieś bitcoiny?
Tak, ja kocham bitcoina. Już od ośmiu lat się tym interesuję. Myślę, że to jest przyszłość. Przejście na cyfrowe płatności. Z kartą kredytową jest przecież tak samo.
Bardzo niewygodnie jest płacić gotówką. Możesz ją zgubić, nie jest to szybkie. Ty jesteś w Mariańskich Łaźniach, ja jestem w Pradze, muszę ci coś zapłacić i teraz mam tam jechać? Ale mogę zrobić parę kliknięć w telefonie, to jest w kilka sekund, nie ma prawie żadnych opłat.
Czyli u ciebie można grać za kryptowaluty?
Za kryptowaluty to nie. My kupimy od ciebie bitcoin, żeby potem go sprzedać.
To już teraz tak można?
Jasne, my możemy to sobie normalnie sprzedać na giełdzie.
Jak to jest możliwe, że cały czas jesteś w dobrym nastroju?
„Happy people, happy mood”. Ja po prostu jestem wesołym człowiekiem, kocham być pozytywnym. Moim życiowym credo jest „positivity”, w czymkolwiek. Jak pada deszcz, to mówię, że będzie zielona trawa. Jak jest śnieg, to jest biało i pięknie. Ludzie wstają i mówią „Jezu, ale dziś upał”, na drugi dzień ci sami ludzie wstaną i powiedzą „No, ku**a, znowu pada”. To kiedy ten człowiek jest zadowolony? Trzeba akceptować ten swój stan, akceptować i mieć z tego radość, po prostu z tego, że żyjemy, że na świecie jest pięknie.
Byłeś też tak szczęśliwy bez pieniędzy?
Oczywiście, ja zawsze byłem szczęśliwy. To małe rzeczy czynią mnie szczęśliwym, jak rozmowa z Tobą. Nagrywamy dzisiaj, ale już kilka razy się spotkaliśmy i świetnie sobie pogadaliśmy, ja się od ciebie też wielu rzeczy nauczyłem.
Chcesz coś jeszcze dodać?
Nic. Dziękuję wszystkim, że na rozmowę dwóch, względnie, błaznów stracili tak dużo swojego cennego czasu. Dzięki.
Poker Fever Series – w listopadzie kolejna edycja festiwalu!