Na łamach brytyjskiego tabloidu „Daily Star” pojawił się wywiad, w którym Phil Galfond opowiedział o swojej karierze i Galfond Challenge.
Na początku tekstu przedstawiono krótko sylwetkę Phila, wspominając jego początki w pokerze. Amerykanin już wtedy radził sobie świetnie, a o sukcesach decydował między innymi brak strachu:
Pamiętam, że gdy miałem 20-21 lat, to grałem o ogromne sumy pieniędzy. Wszyscy moi przyjaciele „spłukiwali się”. Nie bałem się, że przegram wszystko, ponieważ gdybym się bał, to byłbym jak moi przyjaciele. To jest ta duża przewaga, którą masz, gdy grasz bez strachu. Myślenie o tym, co mógłbyś kupić w realnym świecie [za te pokerowe pieniądze] nie pojawia się w twojej głowie. Wszystko czego chciałem w czasach college’u, to mieć możliwość zamawiania jedzenia za 20 dolarów każdej nocy. To było wspaniałe życie.
Gdy jesteś już starszy, to minusem jest to, że rozumiesz wartość pieniędzy. Gdy doświadczasz downswingu, to zdajesz sobie sprawię, że ogromnie wpływa to na twoje finansowe bezpieczeństwo. Teraz bardziej doceniam tę kwestię. Natomiast wydawać by się mogło, że dobrze jest, gdy doceniasz stawki, o które grasz, ale w rzeczywistości lepiej, gdy tak nie jest. Możesz lepiej grać, jeśli takie myślenie się nie pojawia.
Nieustępliwość i brak strachu w bardzo młodym wieku przełożyły się na szybkie postępy w grze Phila i awans na najwyższe stawki. Tak zwanemu przeciętnemu Kowalskiemu może zakręcić się w głowie, gdy usłyszy, o jakie kwoty toczy się tam rywalizacja. Galfond tłumaczy, że pokerzyści patrzą na to inaczej:
Gdy miałem 21 lat to grałem na stawkach określanych jako nosebleeds. Grałem o setki tysięcy dolarów, a najdroższą rzeczą, którą wtedy kupiłem była ta, która kosztowała 200 dolarów. Minęło dużo czasu, zanim do czegokolwiek użyłem tamtych pieniędzy. Grałem na ogromne stawki, zanim jakiekolwiek z tych pieniędzy miałem w realnym świecie. Te pieniądze były całkowicie online.
Pod koniec nauki w college’u Phil zdał sobie sprawę, że na pokerze zarabia więcej, niż zarobiłby w tradycyjnej pracy. Część pokerowych wygranych przeznaczył na pomoc dla przyjaciela, który także grał w pokera. Była to bardzo opłacalna inwestycja. Phil opowiada:
Przysłał mi czek. I to był czek na milion dolarów. Poszedłem do banku, żeby dokonać depozytu. Mieszkałem w uniwersyteckim mieście. Każdy, kto miał tam konto bankowe, był studentem. Poszedłem więc do banku i przekazałem czek na milion dolarów, a byłem otoczony przez dzieciaki z college’u, które prawdopodobnie miały po 40 dolarów na swoich kontach. Wtedy pierwszy raz mnie to uderzyło i pomyślałem „To dosyć szalone”.
Ciągle na szczycie
Od tamtego momentu minęło wiele lat. W tym czasie Galfond stał się jednym z najlepszych pokerzystów na świecie. Na swoim koncie ma trzy tytuły WSOP. Kilka lat temu ograniczył grę, a skupił się na rozwoju strony szkoleniowej i poker roomu Run It Once Poker. Teraz znowu więcej gra. Swój czas dzieli pomiędzy Las Vegas, gdzie mieszka z żoną i rocznym synem, a Vancouver, gdzie zasiada do pokera online. Od kilkunastu tygodni jego czas zajmuje Galfond Challenge.

Farah i Phil Galfond
Pierwszym rywalem Phila był „VeniVidi1993”, którego zysk w pewnym momencie wynosił 900.000€. Phil Galfond zdołał jednak odrobić straty i wygrać pojedynek, który składał się z 25 tysięcy rozdań. „W początkowej fazie [rywalizacji z „VeniVidi1993”] wszystko układało się przeciwko mnie, więc start był ciężki. Obaj zaliczyliśmy absurdalne swingi” – wspomina. I dodaje: „Nawet bez tego mojego ogromnego downswingu, a następnie ogromnego upswingu, ostatnia sesja, w której różnica między nami wynosiła mniej niż jeden buy-in, była szaloną sprawą”.
Wiele osób było pod ogromnym wrażeniem gry Galfonda i tego, że odrobił straty, ale on sam patrzy na to chłodnym okiem:
Doceniam to, że ludzie postrzegają mnie jako trudnego zawodnika, doceniam ich szacunek wobec mnie, ale tak naprawdę zależy mi na tym, co sam o sobie sądzę jako zawodniku.
Przez pewien czas czułem się jak jeden z najlepszych pokerzystów na świecie. Gdy ruszyliśmy z Run It Once Poker [prace nad uruchomieniem poker roomu trwały od września 2016 roku do stycznia 2019 roku – red.], pochłonęło to tak wiele mojej energii i czasu, że pogodziłem się z tym, że nie będę już grać na najwyższym poziomie.
Łatwo jest pozostać w tyle i trudno jest dotrzymać kroku innym zawodnikom, a dodatkowo jestem zajęty innymi sprawami. To miłe, gdy ludzie szanują ciebie i twoją grę, ale mi zależy tylko na tym, żebym mógł grać naprawdę dobrze i potencjalnie wrócić na tamten poziom.