Za nami wybory parlamentarne. Potężna frekwencja przy urnach spowodowała, że w końcu po ośmiu latach nastąpi zmiana u władzy. Dla pokerzystów to również pytanie – czy może tym razem coś się zmieni i w końcu ktoś pójdzie po rozum do głowy i zalegalizuje w Polsce pokera?
Rys historyczny
O tym, co wydarzyło się w historycznym dla nas roku 2009 opowiadałem już setki razy, a duża grupa pokerzystów pamięta to doskonale. Ale są też tacy, którzy te 14 lat temu dopiero wycierali gile spod nosa i nawet nie mają prawa pewnych rzeczy pamiętać. Przypomnijmy więc podstawy w dużym skrócie…
1 października 2009 roku „Rzeczpospolita” opublikowała artykuł, w którym ujawniła zakulisowe wydarzenia podczas prac nad nowelizacją ustawy o grach i zakładach wzajemnych z 1992 roku. Wyszło na jaw, że ówczesny szef klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej Zbigniew Chlebowski oraz minister sportu i turystyki Mirosław Drzewiecki spotykali się z biznesmenem w branży hazardowej Ryszardem Sobiesiakiem. Podczas rozmów poruszano temat dopłat celowych na cele sportowe od kasyn, salonów gier i automatów o niskich wygranych. Miały one wynosić 10% do końca 2015 roku, a to nie podobało się „automaciarzom”.
Szambo wybiło z pełną siłą. Chlebowski natychmiast został zawieszony jako szef klubu PO, a cztery dni później do dymisji podał się Drzewiecki. Do dyspozycji premiera Donalda Tuska oddali się też kolejni politycy rządu, a wśród nich wicepremier i minister spraw wewnętrznych i administracji Grzegorz Schetyna czy minister sprawiedliwości Andrzej Czuma. Tusk odwołał też z funkcji szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Bezpośrednim skutkiem afery hazardowej była nowa ustawa hazardowa, uchwalona w mocno przyspieszonym tempie.

Zbigniew Chlebowski
Najgorsza ustawa na świecie
Autorem ustawy był ówczesny podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów, a zarazem szef Służby Celnej, Jacek Kapica. Legenda głosi, że przygotował on wówczas (w trybie ekspresowym) dwa projekty ustawy – jeden liberalny, który określał nowe zasady funkcjonowania branży hazardowej i pozwalał na otwarcie rynku (który do tej pory był praktycznie nieuregulowany), a drugi zamordystyczny, który w zasadzie zakazywał prawie wszystkiego. I tenże drugi projekt został przekazany do dalszych prac w Sejmie i za moment uchwalony.
Nie wiedzieć czemu i z jakiego powodu, w nowej ustawie hazardowej najbardziej dostało się… pokerowi. W całej aferze hazardowej nigdy nie padło nawet słowo na temat tej gry, ale to właśnie pokerzyści byli najbardziej poszkodowaną grupą graczy. Wprowadzono 25-procentowy podatek od wygranych turniejowych, jakiego do tej pory świat nie widział. Zakazano jakichkolwiek gier cashowych oraz promocji pokera w Polsce. Zdelegalizowano wszelki hazard w internecie, w tym oczywiście wszystkie poker roomy i kasyna online. Cały polski poker od 1 stycznia 2010 roku zszedł do podziemia lub udał się na emigrację.
Rząd PiS w 2016 roku uchwalił kilka poprawek i od 1 kwietnia 2017 roku weszła w życie nowelizacja ustawy hazardowej autorstwa Wiesława Janczyka. Dla pokera wiele się nie zmieniło, bo co prawda wprowadzono możliwość organizowania turniejów pokerowych poza kasynami (które pokerowo i tak były już w kraju prawie martwe), ale obwarowano ją tak idiotycznymi przepisami (np. nakaz gry wyłącznie o nagrody rzeczowe o łącznej wartości 2.200 zł na turniej), że pokera przypominało to jedynie z nazwy. Przypomnę jednak, że chwilę wcześniej bardzo fajny projekt ustawy hazardowej złożył Jarosław Gowin, ale „mądrzejsi” w rządzie w całości go odrzucili i zabrali się za swój. No i wyszło jak zwykle…
Należy tu dodać, że przez wszystkie te lata pokerzyści byli jedną z najbardziej szykanowanych grup społecznych w Polsce. Trwały notoryczne naloty Służby Celnej i Policji na organizowane turnieje, sypały się kary, zarzuty, grzywny i oskarżenia (co trwa zresztą do dnia dzisiejszego). Organizatorzy niby już legalnych gier po 2017 roku są non stop wzywani do urzędów skarbowych i zasypywani karami finansowymi pod byle zarzutem. Od lat trwa „polowanie na czarownice” i w związku z obowiązującymi przepisami służby i prokuratury uganiają się za wszystkimi, którzy „siedzą w temacie” pokera w Polsce i starają się animować pokerową społeczność. I choć sam autor ustawy hazardowej, Jacek Kapica, już dawno szefem Służby Celnej nie jest, a na dodatek sam dostał w 2018 roku zarzuty od CBA (ostatecznie uznane za niezasadne), to jego duch wciąż unosi się nad polskim pokerem.
Od 2009 roku żadna frakcja polityczna u władzy nie zechciała choćby wysłuchać argumentów środowiska pokerowego i zastanowić się nad zmianami w ustawie.

Jacek Kapica
Nowa/stara władzo, co dalej z polskim hazardem?
Nie ma co ukrywać, że po wybuchu afery hazardowej i uchwaleniu pisanej na kolanie ustawy Kapicy, politycy Platformy Obywatelskiej nie kwapili się zbytnio do rozmów o pokerze. Jeszcze podczas prac nad ustawą w 2009 roku, gdy wyszły na jaw projekty praktycznie delegalizujące pokera, minister w kancelarii premiera Tuska, Michał Boni, wypowiedział słowa, które do dziś można uznać za najgłupszą rzecz, jaką ktokolwiek powiedział o pokerze w Polsce. Rzekł wtedy:
„Chcemy, żeby w grze w pokera nie były prane brudne pieniądze”.
Średnio ogarniający, początkujący gracz wie doskonale, że to wierutna bzdura i nie da się w dzisiejszych czasach w żaden sposób wyprać dużych kwot pieniędzy grając w karty. Sam premier Tusk również „błysnął” na jednej z konferencji prasowych, porównując wówczas „twardy hazard” (w tym grę w pokera) do dziecięcej pornografii, pedofilii i handlu narkotykami. Podczas wizyty u Jacka Kapicy w listopadzie 2009 roku, delegacja polskich pokerzystów usłyszała z kolei słowa
„Poker jest grą losową, grą przypadku, bo wszystko zależy od rozdanych kart”.
Jak widać atmosfera wokół pokera była gęsta. Szkoda tylko, że nikt z nas do dziś nie wie, dlaczego to właśnie nasza gra tak dostała wtedy po dupie. Oczywiście jasną sprawą jest, że była to część medialnej gry, która miała na celu pokazać, jak to władza zaczyna walczyć z hazardem po wielkiej aferze. Oczywiście nie z każdym hazardem, bo – jak to określił premier Tusk – takie Lotto to przecież tylko „miętki hazard” i co on będzie jakimś babciom zabraniał puścić kupon za 10 złotych…
Od tamtej pory minęło czternaście bardzo długich lat. Osiem lat temu obóz Tuska stracił władzę i teraz wszystko wskazuje na to, że wkrótce ponownie to on zasiądzie w fotelu premiera. Czy tym razem spojrzy on na temat hazardu łaskawszym okiem i pójdzie po rozum do głowy, widząc w rozwoju branży hazardowej szansę na naprawdę duże dodatkowe pieniądze do budżetu? Czy nowy minister finansów w rządzie koalicyjnym uzna, że warto w końcu po raz pierwszy przeprowadzić zmiany w ustawie, które będą zadowalające dla wszystkich środowisk z branży?
Bo przecież to nie jest tak, że tylko pokerzyści czekają na zmiany. Ta ustawa jest fatalna pod tak wieloma względami i w tak wielu miejscach, że mózg się wręcz człowiekowi gotuje, jak czyta kolejne zawarte w niej paragrafy. Koszmarne przepisy podatkowe dla branży bukmacherskiej, totalnie niezrozumiały zakaz reklamy i promocji dla kasyn (odprowadzających notabene 50% swoich zysków do budżetu w podatkach), niby monopol dla państwowego monopolisty w postaci Totalizatora Sportowego, ale jednocześnie ciągła blokada wielu pomysłów i projektów (jak choćby wprowadzenia pokera online do jedynego polskiego kasyna w internecie). To tylko wierzchołek tej lodowej góry. Gdy dodamy do tego fakt, że wciąż obowiązuje u nas przepis z lat pięćdziesiątych (!!!), który mówi o tym, że „jedno kasyno na 250.000 mieszkańców” i przez to w takiej metropolii jak Warszawa możemy mieć jedynie siedem kasyn, a wiele miejscowości nigdy takiego kasyna nie zobaczy na oczy, gdy dodamy absolutnie dramatyczny system licencyjny dla kasyn, gdy dodamy szereg bzdurnych zakazów, nakazów, ograniczeń, gdy dodamy wszechobecną papierologię i biurokrację, a także nieznajomość (a co za tym idzie również dowolną interpretację) przepisów hazardowych wśród odpowiedzialnych urzędników, to mamy obecny obraz branży hazardowej w Polsce.
A przecież to może być takie łatwe do zrobienia, jeśli tylko ktoś będzie chciał się za to zabrać…
Jak uzdrowić polskiego pokera w kilku prostych krokach?
Nie będę udawał, że wiem wszystko o branży hazardowej w Polsce. Wiem pewnie sporo, ale w pewnych dziedzinach z całą pewnością są o wiele mądrzejsi ode mnie. Mogę za to bez skrępowania i zbędnej skromności powiedzieć, że na temat pokera wiem dużo, a nawet bardzo dużo. Jestem w stanie pomóc, wesprzeć i podpowiedzieć rozwiązania każdej instytucji, organizacji, partii czy osobie, która zechciałaby zająć się tematem legalizacji pokera w naszym kraju. Jest kilka bardzo prostych kroków, aby wszyscy byli zadowoleni – gracze, operatorzy, budżet państwa i państwowy monopolista. Nie umiał tego zrobić rząd PiS przez całe swoje panowanie, to może teraz nowa władza się tym zainteresuje (a przy okazji innymi zmianami w branży). Kilka moich propozycji poniżej:
- Likwidacja podwójnego opodatkowania gier turniejowych (likwidacja 25% podatku od wygranych)
To jest podstawa, aby z całego kopyta ruszyć z rozwojem pokera w Polsce. To właśnie ten podatek zabił jakąkolwiek grę w jedynych miejscach, gdzie była on jeszcze legalna, czyli w kasynach naziemnych. Gra w pokera praktycznie nigdzie nie jest opodatkowana w ten sposób, a najwyższy podatek od wygranych, o jakim słyszałem w Europie, to 5% w Danii wiele lat temu (co zresztą doprowadziło do wycofania z tamtego rynku wszystkich dużych festiwali pokerowych, z EPT włącznie, czyli też bez sensu). To operatorzy (a nie gracze) płacą zazwyczaj podatek od swoich zysków. Jest to zarówno sprawiedliwsze (dlaczego z jednego turnieju pokerowego podatki jako gracze mamy płacić dwa razy – raz w formie opłaty turniejowej, a drugi raz w postaci podatku od wygranej/zysku?), jak i przede wszystkim zdecydowanie łatwiejsze do wyegzekwowania rozwiązanie.
Istnieje również w pokerze coś, co nazywa się ROI (Return of Investment, czyli zwrot z inwestycji). Jest to jeden z absolutnie najważniejszych czynników, którym kierują się pokerzyści podczas wyboru gier i oznacza stosunek zysków do poniesionych kosztów (w tym wypadku wygranych z pokera do wpłaconych wpisowych). Dla regularnych, dobrych graczy ROI na poziomie 10% jest bardzo dobrym wynikiem, więc jak mają niby przeskoczyć podatek w wysokości 25%? Tu się po prostu nie da wygrywać w długim dystansie…
Szybka matematyka. Gracz bierze udział w dwudziestu turniejach z wpisowym 1.100 zł (1.000 do puli nagród + 100 opłaty turniejowej). Wydaje więc 22.000 złotych. Wygrywa jeden taki turniej i dostaje w kasie 28.000 zł. Czy ma z tego zysk? Otóż nie. Płaci bowiem 7.000 zł podatku i wychodzi jeszcze na 1.000 zł na minusie (przy czym zapłacił jeszcze 1.000 zł podatku w opłacie turniejowej).
Ale nawet w przypadku zniesienia podatku od wygranych organizacja gier musi się opłacać również organizatorom i tu płynnie przechodzimy do punktu drugiego.
- Przywrócenie legalności gier cashowych
To jest podstawa zarobku dla każdego operatora – kasyna, klubu pokerowego itp. Opłaty turniejowe (tzw. rake) są niskie, w okolicach 10-12% kwoty wpisowego, więc żaden operator nie jest w stanie z tego pokryć nawet swoich kosztów (szybki przykład – turniej na 100 osób przy wpisowym 100 zł daje 1.000 zł z opłaty turniejowej, co nie pozwala nawet opłacić pracujących na turnieju krupierów, więc kasyna wolą ich postawić przy stołach do ruletki czy blackjacka, bo tam przynajmniej będą dla nich zarabiać). Gry na pieniądze to podstawa pokera na całym świecie, gracze je uwielbiają, operatorzy na nich najwięcej zarabiają, więc i zyski/podatki od nich są wielokrotnie wyższe, niż od turniejów pokerowych.
- Utworzenie klubów pokerowych
Obecnie w Polsce istnieje system licencyjny, który pozwala otwierać kluby pokerowe osobom fizycznym prowadzącym działalność gospodarczą. Jak jednak pisałem powyżej – nie dość, że pozwolenie na prowadzenie takiego klubu wydaje Ministerstwo Finansów (teraz trwa to już dość krótko, ale na pierwsze licencje trzeba było czekać… ponad rok!), to nie da się tam (przynajmniej oficjalnie) grać na pieniądze, co jest oczywiście kolejnym idiotyzmem w tej ustawie. O ciągłych szykanach ze strony urzędów skarbowych, o mandatach za cokolwiek już również wspominałem. Przypomnę może tylko definicję pokera: „karciana gra umiejętności z elementem losowym, rozgrywana jedną talią składającą się z 52 kart, której celem jest wygranie pieniędzy (lub żetonów w wersji turniejowej) od pozostałych uczestników gry dzięki skompletowaniu najlepszego układu lub za pomocą blefu”. Nie widzę tutaj nic o graniu o bony do Lidla czy o żelazka… Pieniądz w pokerze to po prostu podstawa.
Moim zdaniem normalna, zwyczajna gra (zarówno turnieje, jak i gry cashowe) powinna być dozwolona zarówno w kasynach, jak i tego typu klubach. Jestem też za tym, żeby to rynek zweryfikował wszystkich chętnych na prowadzenie takiego lokalu. Niech to gracze „wybierają nogami”, gdzie wolą grać i u kogo. Będzie to zarówno z korzyścią dla graczy (gdzie jest lepsza oferta, fajniejsze promocje, przyjemniejszy lokal, wyższe bezpieczeństwo, lepsza obsługa itd.), jak i dla operatorów, którzy aby utrzymać się na rynku, będą zmuszeni do rozwoju. A rozwój zawsze będzie skutkował wyższymi zyskami i podatkami.
Oddzielny pomysł to udział w tym wszystkim państwowego monopolisty, Totalizatora Sportowego. Moim zdaniem to właśnie TS powinien przejąć obowiązki Ministerstwa Finansów i przeprowadzać proces licencyjny zgodny z określonymi, jasnymi zasadami i wytycznymi. Umówmy się, że byle urzędnika w MF nie interesuje ani otwieranie takich klubów, ani ich kontrola czy nadzór. Choćby dlatego, że mało kto się tam na pokerze zna. Jestem też zdania, że to właśnie Totalizator Sportowy powinien sam otworzyć kilka takich klubów (choćby po jednym w kilku największych miastach w Polsce), aby tworzyć konkurencję na rynku i wyznaczać standardy. Powinien zostać stworzony jeden, ogólny regulamin dla wszystkich, którzy chcą organizować grę w pokera w Polsce na bazie przepisów opisanych przez Tournament Directors Association w postaci International Poker Rules. Do tej pory każdy, kto zgłaszał się po pozwolenie na organizowanie gier, musiał sam stworzyć i przedłożyć w MF swój regulamin, który (no oczywiście, jakby inaczej!) był wiele razy oddawany do poprawek i uzupełnień. A potem dochodziło do takich absurdów, że jeśli w regulaminie było napisane, że „zabrania się korzystania z telefonów podczas gry” (i chodzi w tym przepisie oczywiście o to, że nie wolno ich używać będąc uczestnikiem trwającego rozdania), to klub dostawał wysoki mandat, bo jakiś gracz siedząc przy pokerowym stole przeglądał Facebooka…
- Legalizacja reklamy i promocji pokera (i hazardu jako takiego)
Jeden z moich „ulubionych” punktów w tym planie naprawczym. W obecnych przepisach jest tyle absurdów, ale nie wiem nawet, od czego zacząć. Może od tego, że w obowiązującej ustawie hazardowej są równi i równiejsi. No bo pomyślcie sami – jak to jest, że w czasach wszechobecnych reklam firm bukmacherskich, w tym samym kraju nie ma prawa reklamować się… jedyne polskie kasyno online należące do państwowego monopolisty? Widzieliście gdzieś reklamy Total Casino? No właśnie… Sam pomysł takiego zakazu jest tak idiotyczny, że zastanawiam się wciąż, kto go stworzył. Ba, to nie wszystko. Na wolnym (podobno) rynku może się wszędzie reklamować sklep z kiełbasą pani Krysi na lokalnym bazarku, wielka korporacja zajmująca się ubezpieczeniami czy producent opon samochodowych. Nie może za to… żadne kasyno naziemne, czyli legalnie działające firmy płacące 50% podatku od swoich zysków. Nie dość, że ich liczba w kraju jest restrykcyjnie ograniczona (bodajże do 54 w całej Polsce, jeśli się nie mylę), to na dodatek rzuca się im kłody pod nogi w ich normalnym funkcjonowaniu. Każdy, kto choć raz w życiu był za granicą, ten widział z całą pewnością reklamy najlepszych kasyn na każdym kroku. I nikt nie jest zbulwersowany, zdziwiony, zaskoczony. Zwykły biznes, nikt nie protestuje. Wszędzie normalnie, tylko znowu nie u nas…
I teraz przejdźmy do pokera. Gdy jeszcze jako tako istniał on w kasynach (dawno temu, ale jednak), kasyno nie mogło nawet nigdzie ogłosić, że organizuje turniej pokerowy tego i tego dnia, z takim i takim wpisowym. Nie ma się czemu dziwić – kasyna nie mają swoich stron internetowych (a to standard na całym świecie), nie mają swoich profili w social mediach (jak wyżej), nie mogą nawet wykupić reklamy w lokalnej gazecie czy radiu. Zakazane jest wszystko, dosłownie cała promocja i opcja reklamy. Ograniczenia dotyczą nawet neonów na budynkach kasyn. Czyli podatki możemy od nich ściągać, ale nie dajmy im reklamować swojej działalności. A jak będą próbować, to zabierzmy im licencję. Tak, to ma sens…
W przypadku pokera jest identycznie. Z urzędu ścigani są wszyscy, którzy o pokerze mówią, piszą, nagrywają czy polecają jakieś gry. I to już jest nieważne, czy gry online czy live, czy w Polsce, czy za granicą, gdzie są one w pełni legalne. Portale pokerowe praktycznie przestały w Polsce istnieć, a jeśli ktoś jeszcze próbuje działać i walczyć (jak ja), to o szóstej rano wbijają mu się do domu z hukiem funkcjonariusze Służby Celno-Skarbowej, aby przedstawić mu zarzuty prokuratorskie (jak mi). Albo – jak w przypadku kilku pokerowych streamerów – przedstawiono im zarzuty i zaproponowano absurdalnie wysokie grzywny w ramach samoukarania się.
W przypadku legalizacji pokera live i online (do którego za chwilę przejdziemy) nie ma opcji, aby taki stan się nadal utrzymywał. Poker to potężny biznes, który chce się reklamować. Za tym idą ogromne nakłady na promocję kasyn, poker roomów, festiwali pokerowych, klubów pokerowych, kontrakty dla ambasadorów i wiele innych możliwości. Czy mam wspominać o potężnym wzroście podatków z tego tytułu (bo przecież obecnie ta gałąź marketingu przynosi okrągłe zero dochodów)? Reklamy w internecie, radiu, telewizji, portalach, gazetach… Nieograniczone możliwości zarabiania dla wielu mediów. Duże wpływy do budżetu z tytułu podatków od tych zysków. Proste.
- Legalizacja pokera online
Nie ma co ukrywać, że tego punktu najbardziej w Polsce boją się sami pokerzyści. Od lat słucham graczy, którzy mówią wprost, że „lepiej, żeby tego nie dotykali, bo na pewno to zepsują, to już lepiej jest tak, jak jest obecnie”. Czyli gra w szarej strefie, na nielegalu. Nikt w tym kraju nie wierzy, że legalizację pokera online można przeprowadzić w cywilizowany sposób, nie obarczając graczy potężnymi podatkami, jak w przypadku 25% od wygranych w grze na żywo.
To oczywiście bzdura. Da się i to w banalnie prosty sposób. Warunek jest jeden – władza nie będzie pazerna i nie będzie chciała brać wszystkiego, co się da zabrać, tylko postawi na długofalowe przychody do budżetu i rozwój branży pokerowej w Polsce, który tylko te dochody będzie ciągle podnosił. Wystarczy wprowadzić to, co obowiązuje w większości ucywilizowanych pokerowo krajów – rozsądny system licencji dla operatorów online. Zgłasza się poker room X i mówi, że chciałby oferować pokera online polskim graczom. Spełnia wymagania formalne, płaci określoną (rozsądną!!) kwotę za roczną licencję i odprowadza regularnie podatki od zysków w naszym kraju. Wystarczy spojrzeć, jak załatwili to choćby Czesi u siebie w kraju (choć i u nich cały proces licencyjny trwa strasznie długo), jak radzą sobie w Danii czy Wielkiej Brytanii (nasze wzory do naśladowania).
Jedno czego na pewno należy unikać, to koszmarnych rozwiązań, które wprowadzono choćby w Hiszpanii, Francji, Portugalii i we Włoszech (zamknięte, izolowane rynki wprowadzono tam kilka lat temu, obecnie system ten ledwo tam żyje) czy w Niemczech (beznadziejne rozwiązania ograniczające wysokość wpłat na konto gracza w poker roomach online). Każdy pokerzysta chce się mierzyć z graczami z całego świata, a nie wyłącznie ze swojego podwórka. Jeśli takie rozwiązanie zostanie wprowadzone, to nikt nim nie będzie zainteresowany i gracze wrócą natychmiast do szarej strefy. Jeśli ktoś im zabroni dowolnie dysponować swoimi środkami finansowymi na grę – skończy się tak samo. Jak ktoś im dowali duże podatki, zamiast rozsądnie opodatkować operatorów – podobnie. Działa tu system naczyń połączonych, w którym musi zostać zachowana pewna równowaga i balans. Nie można wymyślać swoich reguł od nowa, bo próbowano już na świecie wszystkiego i wszyscy wiedzą, jak to się ostatecznie kończy. Jeśli ten balans zostanie zachowany, szczęśliwi będą dosłownie wszyscy. A budżet swoje miliony z podatków zarobi.
W tym przypadku również widziałbym rolę Totalizatora Sportowego, jako organu decyzyjnego w sprawie udzielanych licencji. Czemu TS, a nie ministerstwo? Po raz kolejny powtórzę – bo tam pracują fachowcy i eksperci od spraw rynku hazardowego, a nie urzędnicy, którzy w życiu nie zagrali w żadną grę hazardową czy w pokera. Należy im zlecić to, czym zajmują się na co dzień i co umieją robić najlepiej. Są państwowym monopolistą, więc niech wypełniają swoją rolę.
Kolejnym zadaniem Totalizatora Sportowego powinno być stworzenie ich własnego poker roomu pod banderą Total Casino. Powinni stworzyć ciekawe miejsce w sieci, gdzie tysiące polskich zawodników może bezpiecznie wchodzić w środowisko pokerowe, uczyć się gry, pograć w swoim towarzystwie. Za tym powinien pójść też duży cykl turniejów dla Polaków rozgrywany w różnych miastach w Polsce organizowany przez poker room należący do TS. Opcji i możliwości jest tutaj bez liku. Poker room od Totalizatora jako jedyny na rynku? Absolutnie nie, to nie przejdzie. Poker room od TS jako jeden z wielu i opcja dodatkowa dla polskich zawodników? Jak najbardziej, wręcz wskazany! Do tego turnieje na żywo? Optymalnie!
Jakie to proste…
Jest to oczywiście plan naprawczy podany w dużym uproszczeniu, wskazujący tylko niektóre obecne absurdy, wypaczenia i błędy popełnione w przeszłości oraz kilka możliwości ich rozwiązań. Nie jest to żadne wytykanie win, kto co popsuł, a kto nie naprawił i dlaczego. Najważniejsze, aby całą branżę jak najszybciej zreperować, ale – i to jest absolutnie najważniejsze – słuchając fachowców z każdej strony! I tu mam apel do polityków – nie wyważajcie otwartych od dawna drzwi. My wiemy, co należy zrobić, tylko nas, kuźwa, choć raz posłuchajcie! Dla naszej i Waszej korzyści. Dla wpływów do budżetu, które potem możecie spożytkować na swoje cele. Niech cała branża hazardowa w kraju wypowie się w swoim imieniu i przedstawi własne rozwiązania. Przestańcie słuchać garstki lobbystów dbających od lat wyłącznie o swój biznes (bo przecież my wiemy, że tacy są i od dawna blokują wszelki rozwój). Zacznijcie działać i tym razem przygotujcie akt prawny w oparciu o zdanie ekspertów, który w tym kraju będzie służył z powodzeniem przez długie lata. Jeśli gdzie indziej się dało, to i u nas można.
Na koniec dodam jeszcze, że opisywałem tutaj zmiany jedynie dotyczące samego pokera. Pisałem choćby o zysków z reklam i promocji, ale nie wspomniałem o tym, że poker to przecież również zyski z transportu publicznego, hotelarstwa, gastronomii, branży rozrywkowej, a nawet monopolowej. To pokerowe książki, ubrania, gadżety, szkolenia, szkoły. Poker to doskonały stymulator rozwoju gospodarki na wielu poziomach. To zyski dla wielu firm i praca dla setek osób (a co za tym idzie kolejne podatki do budżetu).
Dobra, starczy na dziś. Wiecie już, co robić. Nie zepsujcie tego. A jakby co – dzwońcie.