Siemanko po długiej przerwie! Może już część z Was zapomniała o mnie i o tym blogu, inni zastanawiali się, co się ze mną dzieje, a jeszcze inni stwierdzili, że pewnie zbustowałem rolla i tyle było z tej próby rozwoju i chwalenia się wynikami na (jakby nie patrzeć) najbardziej poczytnym polskim pokerowym serwisie. Stwierdziłem, że wypadałoby skończyć co się zaczęło, podsumować wszystko i napisać co u mnie. Zatem nie będę trzymał Was dłużej w niepewności, zaczynajmy Wojo Blog!
Ostatni wpis był jakieś 9 miesięcy temu. Gra wtedy raczej nie układała się po mojej myśli, dostawałem w dupę na NL 50. Może nie było to jak jakiś solidny gangbang z grupą afroamerykanów z dużym przyrodzeniem i mną w roli głównej. Raczej w ich miejsce wstawiłbym stereotypowego azjatę, ale sami rozumiecie, nadal niezbyt przyjemnie. Nie wspominając już o chwaleniu się taką sytuacją publicznie. Wiadomo, jak jest dobrze, to przyjemnie się dzieli z innymi takimi newsami, a jak pod górkę, to ciężko się przyznać przed sobą, że nie jest się jednak takim zajebistym, jak się myślało, a co dopiero opowiadać o tym na prawo i lewo. Ego mocno ucierpiało, humor przez to wszystko też raczej nie dopisywał, więc chęci do pisania też nie było. Jeszcze JD mnie tu regularnie ciśnie, że za krótkie te wpisy i żeby coś więcej poopowiadać, bo ludzie to lubią. A przecież to miało być takie miejsce dla mnie, do krótkich relacji dotyczących wyników i do motywowania się do regularnej pracy. Niestety wraz z zanikiem pokerowego progresu, zanikły też chęci do pisania o tym, bo w sumie to przez długi czas nawet nie było o czym.
Do listopada wyniki raczej były stabilne, w sensie, bez złudzeń – chujowe, ale stabilne, bez pogłębiania się chujozy. Stwierdziłem zatem, że może warto poszukać pomocy, bo sam mogę sobie z tym nie poradzić, albo po prostu będzie to trwało zbyt długo i są inne, bardziej EV+ opcje. Tak oto trafiłem do pewnej dosyć popularnej, międzynarodowej (żeby nie było, że poprzez niedopowiedzenia jakiś zły PR, czy jak kto woli – pijar, zrobię bliskim) stajni, z nadzieją na powrót na właściwe tory pokerowej kariery. Z początku było dużo informacji, nowych rzeczy do ogarnięcia, narastający stres i frustracja z powodu niespełnionych oczekiwań i zawodu dotyczącego funkcjonowania stajni i jej członków, w skrócie – lekko nie było.
W styczniu zacząłem zauważać jakieś pierwsze promienie słońca przebijające się przez te ciemne, burzowe chmury, zobaczyłem w oddali to przysłowiowe światełko w tunelu i wiedziałem, że idę w dobrą stronę. Praca z trenerem robiła robotę, ale – moim zdaniem – tak naprawdę to zaprzyjaźnienie się z solverem dało mi największe efekty. Sumienna i mądra praca z GTO+ (tańsza, niekoniecznie gorsza wersja piosolvera) robi robotę. Ale tego też trzeba się nauczyć. Nie ma się co łudzić, że przez wrzucenie rozdania do solvera i sprawdzenie, czy z tą konkretną ręką zagraliśmy dobrze, będziemy progresować i lepiej rozumieć grę.
Z miesiąca na miesiąc czułem się coraz bardziej pewny siebie, czułem, że umiejętności rosną, a gra układa się po mojej myśli. Wszystko zmierzało i nadal zmierza w dobrym kierunku. Aktualnie shotuję dosyć intensywnie ZOOMy NL200 i mam nadzieję, że już na nich zostanę i będzie tylko lepiej. I możecie mi wierzyć lub nie, ale tym właśnie wpisem oficjalnie kończę (oczywiście z wynikiem pozytywnym) serię wpisów dotyczących challange’u od 1.000 do 10.000$ grając ZOOMy na Starsach. Jestem z siebie dumny, ale szczerze mówiąc niewiele to zmienia, bo dużo bardziej cieszy mnie to, że radzę sobie na coraz wyższych stawkach i pokonuję kolejne limity. Tak naprawdę większość zysku póki co stanowi rakeback, ale mimo to co miesiąc wynik z gry jest dodatni, co też nie najgorzej rokuje na przyszłość.
Wyniki od 01.12.21 – 30.06.22
- Liczba rozegranych rąk: 263.277
- Stawki: NL50$ – NL200$
- BB/100: 1,02
- Rakeback: 6.286$
- Wynik: 2.343,8$
- Bankroll: >10.000$
Ci z Was (mam nadzieję, że nie wszyscy, chociaż zdania wielokrotnie złożone i mnóstwo wtrąceń na pewno w tym nie pomogły), których nie pochłonęła aż tak bardzo historia o chłopaku z wybujałym ego i wiarą, że wszystko jest możliwe, który jednak dosyć solidnie się przewrócił i poharatał w drodze do upragnionego celu (czytaj zarabianiu pieniędzy i życiu z gry, która jest dla niego niezwykle pasjonująca i poświęca jej często nawet zbyt wiele czasu) i zauważyli, że w wynikach jest drobna nieścisłość, ponieważ brakuje tych z października i listopada już uspokajam. W tym okresie przegrałem ~1.270$ przy stole w nieco ponad 71k rozdań, ale zupełnie nie wiem ile z tego udało się odrobić przy pomocy rakebacku. Stąd też postanowiłem tego nie uwzględniać powyżej, ale nawet jeśli rakeback wynosiłby okrągłe 0, to i tak 10k$ zostało przekroczone, więc zupełnie nic to nie zmienia.
Jako że jest to ostatni wpis tej serii postanowiłem, że nie będzie on taki ą ę jak poprzednie i wplotę coś, żeby trochę urozmaicić tekst i aby przyjemniej się czytało. Mam nadzieję, że nikogo ten tekst nie zgorszył ani nie uraził, i że spodobała Wam się taka forma. Jeśli tak, to śmiało dajcie znać, to może jeszcze kiedyś się odezwę tutaj w jakiejś luźniejszej, niezobowiązującej formie z jakiegoś wyjazdu, czy cuś. Chyba pobiłem też rekord znaków w tym wpisie, więc mam nadzieję „Dżeku”, że Ciebie również udało mi się zadowolić. Udanych wakacji i do zobaczenia przy stołach, hej!
One Comment
JackDaniels
Bardzo dobrze! Tylko żeby kolejny odcinek był wcześniej niż za 9 miesięcy 🙂