W „Dużym Formacie”, dodatku do „Gazety Wyborczej”, ukazał się reportaż ze wspomnieniami polskiego pokerzysty, który przy stołach wygrał i stracił ogromne pieniądze.
W ubiegłym roku na Onecie pojawiły się dwa obszerne artykuły nt. polskiego pokera. Jeden dotyczył sytuacji tej gry w naszym kraju (tutaj), a drugi to sylwetka Wiktora Malinowskiego (tutaj).
Spowiedź pokerzysty
Dzisiaj mamy dla Was wiadomość o kolejnym materiale nt. pokera. Tym razem w magazynie reporterskim „Duży Format”, dodatku do „Gazety Wyborczej”, opublikowano reportaż. Grzegorz Szymanik opisuje historię jednego z legendarnych polskich pokerzystów live i online.
Bohater artykułu wspomina, że jako dziecko doszedł do wniosku, że w życiu liczą się przede wszystkim pieniądze. Był to efekt obserwacji rodziców, którzy „skupieni byli na dorabianiu się”.
Zaczęło się od grania na automatach, ale zrezygnował, gdy zorientował się, że nie da się tam wygrywać. Jego uwagę przyciągnął poker. Najpierw były gry na wirtualne żetony. Przy okazji innym graczom sprzedawał punkty i w ten sposób miał miesięcznie po 3.000-5.000 złotych.
Droga na szczyt
Poker tak go wciągnął, że szybko przeniósł swoje zainteresowanie z gier na wirtualne żetony na gry cashowe. Pokerzysta wspomina:
Zamiast do szkoły chodziłem na pokera do kawiarenek. Nocą grałem w domu. Rodzice zamykali komputer w innym pokoju, ale wyszperałem, gdzie ojciec trzyma klucz i dorobiłem na mieście. Poker mnie pochłonął. Grałem w pokera, gadałem o pokerze, śniły mi się rozdania, przebicia, układy kart. Zauważyłem, że gracze są zazwyczaj pasywni i kiedy zwiększam stawkę, wycofują się. Nieważne, czy mam dobre karty, czy nie – oni tego nie wiedzą. Zacząłem więc grać bardzo agresywnie. Opłaciło się. Pod koniec liceum na swoim koncie junior miałem już kilkaset tysięcy złotych. Rodzice nadal myśleli, że zbieram tam drobne z kieszonkowego.
Na studia wybrał się do Krakowa, ale zamiast na zajęciach czas spędzał na grze i wyleciał w uczelni. Wrócił do Warszawy, gdzie odkrył pokera w kasynie. Szybko zorientował się, że ma większe umiejętności niż inni gracze, szczególnie z wysokich stawek. Agresywna strategia opłaciła się, gdyż rywale zaczęli grać tzw. scary money. W artykule czytamy:
„Panowie, nawet nie podniosę kart, a i tak was ogram” – mówiłem i przebijałem bez patrzenia. Kombinowałem tak: może się to udać albo nie. Jak się nie uda, trudno. Ale jak uda, to głowy im wybuchną.
Dzięki szybko rosnącej popularności pokera, przy stołach w kasynach i ligach miejskich zasiadały setki graczy. Bohater artykułu zarabiał po 20.000-30.000 złotych, grając w kasynach w piątki i soboty.
Niestety, ale po świetnym okresie w karierze, gdy miał na koncie 2.000.000 złotych, zaczął przegrywać w grach live i online. Pokerzysta wspomina:
Byłem na tilcie. Nikt mi nie powiedział: „Stary, odpocznij, twoja bania nie powinna w tym momencie grać”. (…) I w końcu straciłem. Przegrałem. Do zera.
Po chwilowym kryzysie pokerzysta zaczął odbudowę bankrolla, a także rozpoczął grę w zagranicznych turniejach. Na WSOP zadebiutował w wieku 21 lat. Gdy wprowadzono ustawę hazardową, zaczął brać udział w nieoficjalnych grach. Po kilku latach zbankrutował z powodu nieudanej inwestycji biznesowej.
W ostatniej części artykułu jego bohater opowiada, jak zmienił się poker przez ostatnie kilkanaście lat, stając się grą wysokiej specjalizacji. I dodaje:
Świat mi odjechał. Nie mam czasu i ambicji ścigać się z małolatami, którzy przez całą dobę mogą analizować gry. Ani cierpliwości do wkuwania tabel i skryptów. (…) W końcu odkułem się z tego bankructwa, ale przestałem grać i na razie mnie nie ciągnie.
Cały artykuł znajduje się na stronie internetowej „Gazety Wyborczej”.
Tallin i Bratysława pierwszymi przystankami nowego cyklu The Festival
2 Comments
Meltezaker
Typowy łowca frajerów, który się skończył. Żadna strata.
JackDaniels
Chciałbyś się kiedykolwiek w życiu tak się „skończyć”, jak ten gracz. Piszesz bzdury, jak nawet nie wiesz, o kogo chodzi…